Tutaj bardziej chodzi o zdefiniowanie (każdy dyskutant z osobna) co jest a co nie jest portretem. Bo możemy używać tych samych określeń, tylko definicje mamy inne. Wychodziliśmy od ogólnego pojęcia portret jako zdjęcie, którego tematem jest osoba.
Dla jasności. Pierwsze z moich zdjęć uważam za portret. Dwa pozostałe już nie. Świadomość/pozowanie nie jest dla mnie istotnym elementem.
W ten sposób stworzymy kolejny wątek nie do przebicia dla potencjalnie zainteresowanego usera forum. Chyba lepszym rozwiązaniem będzie omawianie zdjęć na konkretnych przykładach przez bardziej doświadczonych w temacie. Coś jak w stylu "Piórkiem i węglem" Profesora ZinaOczywiście tego poziomu nie osiągniemy, ale to chyba lepsze rozwiązanie niż niekończąca się akademicka dyskusja
Szanowni dyskutanci.
Chciałbym zwrócić uwagę na pewien istotny błąd myślowy prowadzący waszą dyskusję na manowce.
"Dyskutując" o portrecie wklejacie linki, dzielicie, opisujecie, katalogujecie poszczególne zdjęcia odbiegając od meritum i esencji Portretu (przez duże P).
Otóż sensem dobrego portretu jest takie ujęcie zewnętrznego oblicza człowieka, by pokazać tak naprawdę jego wnętrze, cechy których naocznie uchwycić i sfotografować się nie da. Takie są na przykład portrety Gierałtowskiego czy Poremby (by daleko nie szukać).
Wszystko inne jest nazywane portretem dalece na wyrost. To tak jakby próbować porównać twarz i maskę.
No właśnie, szkoda. Szczególnie, że sporo zdjęć odbiega od reguł, o których można przeczytać w książkach. Samo oglądanie takich zdjęć bez komentarza może wiecej namieszać początkującemu portreciście niż pomóc. Np. może uznać, że należy obcinać dłonie na zdjęciach. Chętnie bym się dowiedział dlaczego Avedon robił to na skalę masową, wygląda wręcz na to, że zupełnie nie przejmował się miejscem cięcia.
---------- Post dodany o 17:25 ---------- Poprzedni post był o 17:18 ----------
To też tylko jeden z odłamów portretu, poza tym:
"Ryszard Kapuściński napisał o nim: Gierałtowski nie portretuje ludzi z książki telefonicznej. Jest wybitnym portrecistą wybitnych Polaków."
Nie nasza półka, nam pozostają ludzie z książki telefonicznej, a oni rzadko są skłonni do tak odważnego pozowania, najczęściej zależy im na tym, żeby atrakcyjnie wyglądać.
Dlatego, że nie uczył się od "teoretyków" na forach fotograficznych, tylko pokazywał co mu w duszy gra.
---------- Post dodany o 17:30 ---------- Poprzedni post był o 17:26 ----------
Ludzie z książki telefonicznej też mają swoje cechy. Są wybuchowi, spokojni, mają swoje pasje, kompleksy... Co stoi na przeszkodzie by to pokazać? Tylko wybitne jednostki można wybitnie sfotografować? Z takim podejściem lepiej odpuścić sobie portretowanie.
Fotografowanie znajomych to najlepszy początek do nauki portretowania. znasz ich, wiesz co należy uwypuklić, a co ukryć. To idealny "materiał" do ćwiczeń, lepszego nie znajdziesz.
Ech, diabolique - tak od razu? szkoda, myślałem, ze jeszcze trochę pociągniemy temat, wraz z przykładami ...
Niestety, ale diabolique ni pozwolił 'dojść' forumowiczom w procesie forumowych wymian postów do sedna, tylko je tak po prostu wyłuszczył na zimno. Ajć.
Tak to już jest - jeśli portret ma za zadanie portretować, a tematem jest człowiek - to człowiek to więcej, niż czysty, pusty wizerunek.
Może jednak się nie poddawajmy ...![]()