A sklep internetowy to nie sklep? Tym bardziej w czasach, kiedy znaczna część stacjonarnych sklepów prowadzi również sprzedaż wysyłkową? Warto zwrócić uwagę na kilka rzeczy... Po pierwsze, nie wszystkie towary są w pudełkach. W sklepie odzieżowym ciuchy wiszą na wieszakach i każdy klient może je dotknąć. Po drugie: to, że towar jest w pudełku, o niczym jeszcze nie świadczy. Większość sklepów nie ma na tyle dużej ekspozycji, aby wystawić na pokaz cały asortyment. Często trzeba coś przynieść z zaplecza, otworzyć, pokazać klientowi. Po trzecie: kto inny, jak nie amatorzy fotografii, lubują się w macaniu wszystkiego co popadnie. Ludzie chwalą się, że testowali 5 różnych egzemplarzy obiektywu w sklepie, czyli każdy z nich musiał być nie tylko wyjęty z opakowania i dotknięty, ale też użyty! Czy ktoś, kto stał obok i widział to zdarzenie, ma prawo domagać się obniżki ceny, bo widział, że "towar był używany"? :D
Towar albo jest zgodny z umową, albo nie jest. Dotyczy to zarówno sytuacji, kiedy umowa kupna zawarta jest w sklepie, jaki i poza nim. Jedyna różnica polega na tym, że towar kupiony przez internet można zwrócić bez podania przyczyny.
Nie ma takiego obowiązku. Poza tym w konsekwencji odstąpienia od umowy zawartej na odległość uważa się tę umowę za niebyłą, czyli formalnie towar nie miał wcześniej właściciela.
Nie mam nic przeciwko takiej praktyce - każde działanie na rzecz klienta, nawet nie ujęte w przepisach, jest godne naśladowania. Ale nie jest wymagane.
Czyli nie ma żadnego dowodu :)
Nie znam takiego przepisu, ale przyjmijmy, że tak właśnie jest. Trudno obiektywnie stwierdzić, czym jest zwyczaj. Tym bardziej trudno ocenić, czy zgodnie ze zwyczajem towar nowy to towar nietknięty i zapakowany. Zgodnie z czyim zwyczajem? Sprzedawca ze sklepu odzieżowego się nie zgodzi.
Generalnie klient ma prawo domagać się wszystkiego, nawet lotu na księżyc na jednorożcu. Prawo daje mu możliwość dochodzenia swoich nawet najbardziej absurdalnych roszczeń.

