Co innego okazyjnie "pofocić" sobie pożyczonym sprzętem, co innego użytkowanie własnego, do którego się przyzwyczaiłeś, gdzie twoje palce wykonują intuicyjnie zmiany nastaw bez odrywania wizjera od oka. Fotografujesz tym sprzętem np. 2 czy 3 lata, wszystko robisz intuicyjnie, a teraz musisz wykonując tę samą operację wykonać kilka dodatkowych naciśnięć. Czyż to nie jest irytujące? Stare przysłowie pszczół mówi, że do dobrego łatwo się przyzwyczaisz i coś w tym jest. Mam E-1 od ledwo miesiąca i zgadzam się z przedmówcami, że jest to wzorzec ergonomii. Miałem E-3 w łapskach kilka razy, ale nie zachwyciłem się tą "nowoczesną" ergonomią. Nie miałem wówczas jeszcze E-1, przymierzałem się raczej do E-3. Po moim obcowaniu z "trójką" dokonałem wyboru E-1. Jestem jakiś "staroświecki" albo się uwsteczniam, gdyż kupiłem ten "zabytek", którym co ciekawe udaje mi się robić fajne foty.

