z namiotu. spędziłem w nim niejedną całą noc, bo zlatywały się o różnych porach. pierwsze już koło 3.40 - 4 rano. podchodziły różnie, w zależności od szczescia. bywały momenty że nie mieściły się w kadrze, chodziły wzdłuż tych krzaków tak blisko namiotu, że słyszałem jak posuwają nogami. jak postawiłem namiot na otwartej przestrzeni łąki, to nie było tak wesoło. coś im nie pasowało, były strachliwe i nie podchodziły blisko. jak zlewałem się z krzakami przy rowie - było nieźle