Zdecydowanie wiem, co w mojej duszy gra. Akceptuję to, że Tate wystawia prace, które mi w duszy nie grają i jasno mówię, że tego nie rozumiem, lecz nie jestem wystarczająco wykształcony, by takie umiejscowienie dzieł podważać.
Dla mnie to nuda, nie ważne czy Zbigniewa Dąbala, czy Jeffa Walla.
Na marginesie postawię tezę, że "sztuka", która posiada jedynie warstwę intelektualną, a nie tyka emocji, nigdy nie będzie wielką, zasługuje jedynie na epitet "interesująca".
Czy mam pogardę? Nie, nie gardzę tymi pracami. Szanuję ogrom zmarnowanego czasu, sprawne rzemiosło, interesujący pomysł. Brak w tym tylko duszy, ale może to takie moje słowiańskie naturszczykowskie poszukiwanie Pacanowa.
Pozdrawiam
Radosław "Radio Erewan" Przybył
http://www.fototv.pl Pierwsza w Polsce Internetowa telewizja o fotografii
* Nigdy nie próbuj przekonywać ludzi, którzy wiedzą, że mają rację. ~Leto
Spotkałem się z tezą, iż w dzieło trzeba włożyć pracę. Jeśli nie ma w nim pracy, rozumianej tak naprawdę jako rzemieślniczą pracę, to widać to i dziełu czegoś brakuje. Innymi słowy pewnym mitem jest tworzenie pod wpływem natchnienia, gdyż w gruncie rzeczy jest ono i tak wynikiem wcześniejszej mozolnej pracy, kształcenia się, przygotowywania się. Mimo wszystko nie jest też tak, że zależność między wykonaną pracą, a jakością dzieła jest liniowa. Ona jest, do pewnego stopnia obowiązuje, ale sama wykonana praca nie stanowi o jakości dzieła. (na marginesie: czym jest jakość? pytanie bez odpowiedzi, dla prostoty wywodu przyjmuję intuicyjną definicję) Oczywiście budzi we mnie szacunek to, ile pracy Jeff Wall włożył w swoje zdjęcia. Niewątpliwie są one dopracowane technicznie, co pewnie potwierdza się jeszcze przy obejrzeniu wielkoformatowych oryginałów (znów na marginesie: dyskutowanie o internetowych reprodukcjach też bardzo często mija się z celem), ale nie sprawia to, że ich wartość jest niepodważalna. Są zapewne unikalne, oryginalne, ale to, czy wywołują one ważkie refleksje zależy tak samo od wykształcenia odbiorcy, jak i od tego, w co chce on wierzyć. Nie zaś od lat czy miesięcy spędzonych przed autora nad tworzeniem tych fotografii. Dla mnie zdjęcia Jeffa Walla, w kodzie kulturowym, w którym żyję, nie mają wydźwięku takiego, jaki w ich opisach widnieje. Nie mam podstaw, niekoniecznie intelektualnych, choć być może też, by w to wszystko uwierzyć. Nawet, jeśli były tak pracochłonne.
A Susan Sontag w "Widoku cudzego cierpienia" poświęca Jeffowi Wallowi sporo miejsca. Nie porównuje go z kasjerką w supermarkecie, ani nie obraża go, pisząc, że jest fotografem przez duże G.
Przeczytajcie sobie, bo szkoda mi czasu na dalsze odbijanie piłeczki.
Pozdrawiam
Pat
"Powiedzcie co myślicie", a potem foch, jak nie myślimy tego samego. Moja stopka jest dobra na tą okazję. Bardzo dobra. W obie strony.
ps. Janusz Anderman chyba ani razu nie wspomniał o Jeffie Wallu w swoich felietonach. Czy to czyni go (Walla) mniej wartościowym? Czy może afirmacje Susan Sontag są równie niewarte wspominania w kontekście oceny autora prac przeze mnie? Co z tego, że coś się komuś podoba, skoro to JA oceniam tę sztukę? Może i ma to znaczenie przy zwracaniu mojej uwagi na jakieś dzieła, bo skoro Sontag poświęca temu artyście dużo miejsca, a jest Susan moim autorytetem (załóżmy na chwilę, że tak jest) to i ja spojrzę. Tylko kiedy już popatrzę, pomyślę, ocenię, to Susan ma dla mnie znaczenie drugorzędne.
Pozdrawiam
Radosław "Radio Erewan" Przybył
http://www.fototv.pl Pierwsza w Polsce Internetowa telewizja o fotografii
* Nigdy nie próbuj przekonywać ludzi, którzy wiedzą, że mają rację. ~Leto
No cóż, teza...
Mam wrażenie, że część takich tez pochodzi od grupy ludzi lubiącej wszystko mierzyć i ważyć. Pracę trzeba włożyć w napisanie książki, inaczej się po prostu nie da. Książka może być doskonała albo marna, niezależnie od ilości pracy w nią włożonej.
Na drugim końcu stoi fotografia. Można latami kreować kadr, można go łapać, powstanie dzieła nie jest związane z ilością pracy na jego powstanie zużytej. Dowodów w historii tej konkretnej sztuki dość mieliśmy.
Wracając do tematu, Tate jest... hmm, jednostką wsadzającą kijek w mrowisko. Spełnia misję ukazywania rzeczy nieoczywistych, budzenia nieszablonowego myślenia. Nie traktowałbym wszystkiego, co się tam wystawia jako wartości samej w sobie, co raczej próbę pokazywania różnych rzeczy w najdziwniejszej perspektywie.
Cóż, gość się narobił... ale i pewien Ślązak się narobił budując z zapałek model kopalni... Kto był bardziej szczery, rzec trudno.
A co do formy... Często zapominam jakie może mieć znaczenie. Znajomi wyskoczyli do Afryki. Ich zachwyt na widok słoni i żyraf zdumiewa mnie. A jednak są szczerzy. Zazdroszczę im tego jednocześnie wpadając w niemniejszą ekstazę, gdy czytam dobrą książkę. A to tylko literki, do tego ostatnio najczęściej wyświetlane - o zgrozo! - na ekranie komórki...
Mnie do głowy przyszło jeszcze coś, na co chciałbym zwrócić uwagę.
Kilka dni temu nasz kolega próbował nasz przekonać, że zdjęcie ubitej świni jest niestosowne dla tego miejsca. Rozumiem jego stanowisko, ale mam swoje, odmienne.
Proszę Pat, spróbuj tak samo potraktować moje wypowiedzi. Nie podoba mi się, ale nie mam nic przeciwko temu, by tobie się podobało.
Jak nie chcesz dowiedzieć się, co czują inni, po prostu nie pytaj.
Jak nie chcesz by inni się wypowiadali, w takich wątkach, agresywnie krytykuj ich stanowiska.
Pozdrawiam
Radosław "Radio Erewan" Przybył
http://www.fototv.pl Pierwsza w Polsce Internetowa telewizja o fotografii
* Nigdy nie próbuj przekonywać ludzi, którzy wiedzą, że mają rację. ~Leto
Nie do końca chyba zrozumiałeś moją myśl, albo i ja się nieprecyzyjnie wyraziłem. Sęk w tym, że właśnie nie chodzi o mierzenie wszystkiego. Ja argumentuję jedynie, że pewna ilość pracy w dzieło wkładana jest tak, czy inaczej, pośrednio lub bezpośrednio. Innymi słowy owo natchnienie, w sztuce wizualnej, choć natury ulotnej, nie bierze się znikąd. Niekoniecznie mam tu na myśli pracę fizyczną (faktycznie, użyłem wpierw słowa "rzemieślniczej", co może wprowadzać zamieszanie), co przecież podkreślałem, może to być również myśl, kształcenie się. Cały proces myślenia, choćby przez całą swoją długość i szerokość nie dotykał spraw sztuki wizualnej, a powiedzmy socjologii, może się zakończyć wzięciem aparatu do ręki i zrobieniem tego jednego kadru. Dążę do tego, że umacnianie pozycji, wielkości dzieła poprzez ilość pracy w nie włożonej niekoniecznie ma sens, bo każde dzieło (jeśli może być traktowane właśnie jako dzieło), ową pracę ma w sobie zawartą. To nie spada z nieba, czy pojawia się z oceanu, jak muza. Swoje trzeba wychodzić i przemyśleć. Te wielkości są niemierzalne, nie można więc powiedzieć, że ponieważ ktoś swoje zdjęcia robi już 20 lat, a inny jedynie rok, to coś z tego wynika.
PS. "Mam wrażenie, że część takich tez pochodzi od grupy ludzi lubiącej wszystko mierzyć i ważyć" - oj, w tym przypadku byś się bardzo pomylił
Pzdr
Czuję się wywołany do tablicy...
Agresywna krytyka... W którym miejscu? To nie ja skwitowałem sprawę agresywnie, tylko Ty. Napisałeś o Jeffie Wallu, którego zdjęcia podrzuciłem, że jest "wielkim fotografem przez duże G". To Walla nie sięga, ale robi mi przykrość, bo chciałem się podzielić czymś ciekawym w moim przekonaniu. Czyms, o czym można dyskutować (nawet gorąco), ale nie sprowadzać tego do poziomu fekalii, co uczyniłeś. To mnie obraża - piszę to wprost, bo na refleksję zawierającą odrobinę empatii raczej nie ma co liczyć.
Chcę poznać Wasze odczucia, ale liczę na rozmowę na poziomie. Ty zaproponowałeś "wyluzowaną", egocentryczną pseudointerpretację, opartą na prawie do własnego zdania. Każdy je ma, nie zaprzeczam, ale gadając z nieprzymuszonej woli o czymś, co ma wartość (mniejszą, czy większą), przynajmniej trochę trzeba krytycyzmu i pokory. U Ciebie wszystko kręci się wokół słowa "JA". W imię "JA" spuszczasz w kloace Jeffa Walla (zakładam się, że nie obejrzałeś dokładnie zdjęć), nie robi na Tobie wrażenia, że mądrzejsza od większości populacji - i wrażliwsza - Susan Sontag coś jednak w tym Wielkim G... dostrzega (ciekawe, czy sięgnąłeś do wspomnianego fragmentu?), porównujesz pracę Walla do siedzenia na kasie w markecie... i na koniec zarzucasz mi agresywną krytykę.
Przeczytaj uważnie, co napisałeś i opamiętaj się. Nie zmuszam do klękania, ale oczekuję zwykłego szacunku. Odzywka zamykająca w stylu: "Nie wiem, czemu tyle czasu poświęciłem na pisanie o tych zdjęciach" temu szacunkowi zaprzecza.
Nie umiem jaśniej się wyrazić.
Dobranoc
Ostatnio edytowane przez pat.p ; 2.11.10 o 00:19
OK, Jeff Wall Wielkim fotografem jest. Przez wielkie F. Zakończmy tą dyskusję, bo nie znajdziemy wspólnej płaszczyzny porozumienia. Na następny raz grzecznie ominę kolejny wątek z zachwytami nad Wielkim Artystą. Erystyka nie pociąga mnie tak samo jak forma bez treści.
Pozdrawiam
Radosław "Radio Erewan" Przybył
http://www.fototv.pl Pierwsza w Polsce Internetowa telewizja o fotografii
* Nigdy nie próbuj przekonywać ludzi, którzy wiedzą, że mają rację. ~Leto