
Zamieszczone przez
Boris von Brauchitsch (Mała historia fotografii)
(…)
Innym znamiennym przykładem takiego przewartościowania prac fotograficznych są zdjęcia japońskiego idola pop Nobuyoshi Araki, wykonywane w estetyce bondage. Te same zdjęcia, które w Japonii powstawały na zamówienie kolorowego magazynu poświęconego erotyce i modzie, doznały w zachodnim świecie sztuki sublimacji i zostały podniesione do godności „obiektów muzealnych”. To, że jakieś dzieło może być różnie postrzegane przez różne warstwy społeczne lub kręgi kulturowe, nie jest niczym nowym, lecz w tym wypadku sam artysta zaprogramował dwutorową recepcję swych prac.
Rzecz w tym, że zachodnia krytyka, zamiast odrzucić granicę między sztuką niską i wysoką i wskazać na to, że to samo dzieło w zależności od kontekstu interpretacyjnego (muzeum czy magazyn pornograficzny) lub charakteru socjalizacji widza może być odbierane inaczej – neguje możliwość pornograficznej interpretacji zdjęć Arakiego. Krytycy utrzymują, że aspekt pornograficzny ma tu jedynie charakter cytatu, że obrazy te trzeba rozumieć jako metafory, jako „definicje intymnych przestrzeni wewnętrznych”, a artysta – w przeciwieństwie do pornografii – przywraca „kobiecemu ciału prawo do zaistnienia”. Próba obrony płynnej skądinąd granicy między sztuką, a kulturą trywialną prowadzi w tym wypadku do podwójnego oszustwa: krytycy oszukują zarówno odbiorców porno jak i odbiorców sztuki. Albo chodzi też o samooszustwo koryfeuszy sztuki, którzy, poddani ślepej sile wysublimowanego libido, konsumują jako sztukę to, czego nie odważyliby się skonsumować jako pornografii. Według samego Arakiego chciał on spętać serca kobiet, nie stronił jednak przy tym od kontaminacji fotografii, seksu i śmierci: „Trzeba być zawsze gotowym. Nie ma idealnych momentów (…) Mam wielkie szczęście, że moje ofiary – jeśli można tak powiedzieć – same, bez mojej pomocy wpadają w pułapkę. Przychodzą do mnie, żądając bym je zamordował. Tak. Jestem geniuszem, ale z drugiej strony – ja tylko pomagam losowi, rozumie pan?”.
(…)