Witam wszystkich,
Tak się składa, że i ja byłem w tym roku w Maroko, a oto parę fotek:
Plac w Marrakeshu
W drodze na przełęcz Ticzka:
Góry Atlas:
Hop do góry;)
Wersja do druku
Witam wszystkich,
Tak się składa, że i ja byłem w tym roku w Maroko, a oto parę fotek:
Plac w Marrakeshu
W drodze na przełęcz Ticzka:
Góry Atlas:
Hop do góry;)
Wiosna? Nie widziałem tam tyle wody nigdy.
Ładne zdjęcia, przemyślane kadry, będę zaglądał. Poproszę więcej opisów!!.
Ładna fotorelacja, czekam na kolejne zdjęcia.
Mam nadzieje,ze wiecej czasu spedziles w Atlasie.
w Maroko byliśmy w Lutym - mniej więcej w połowie. Była to chyba jedyna rzeka jaką widziałem. Rowerami wystarowaliśmy z Marakeshu w stronę przełęczy Ticzka. Potem już były tylko wysuszone koryta rzek i Sahara.Cytat:
Wiosna? Nie widziałem tam tyle wody nigdy.
---------- Post dodany o 21:14 ---------- Poprzedni post był o 21:13 ----------
'Cytat:
Ładne zdjęcia, przemyślane kadry, będę zaglądał. Poproszę więcej opisów!!.
Dzięki za tak pozytywną opinię, zwłaszcza że zdjęcia robię od tamtego roku. Za moment wrzucę coś jeszcze. Wszelkie opinie mile widziane.
---------- Post dodany o 21:18 ---------- Poprzedni post był o 21:14 ----------
A to z roweru w trakcie jazdy ;)
To takie, według mojej opinii, najlepsze perełki z wyjazdy;)
---------- Post dodany o 21:26 ---------- Poprzedni post był o 21:18 ----------
W samym Maroku byliśmy około 2 tygodni z czego mniejszą połowę w Atlasie.Cytat:
Mam nadzieje,ze wiecej czasu spedziles w Atlasie.
Zaciekawiłeś mnie, będę zaglądał :-) Pozdrawiam
Kraje arabskie były, Maroko też - nawet obecnie trwa już wątek, ale Twoje zdjęcia naprawdę jakoś mnie mocno zaciekawiły.
Relację możecie przeczytać tutaj. Miałem też Go Pro i zleciłem montaż filmu wideo, nie najgorzej wyszedł - no może jakość mogłaby być lepsza: http://www.trasymasy.pl/relacja-wideo-maroko/
O Panie, Maroko rowerem? To budzi podziw. Powiedz, czy było bezpiecznie? Byłem parę razy w krajach arabskich ale jakoś zawsze mam obawy w kwestii bezpieczeństwa. Jak to wyglądało w Twoim przypadku?
odwiedziliśmy sporo wiosek i wioseczek, spaliśmy w oazach do których przybiegały zaciekawione dzieciaki i krążyły w okół namiotów. Raz nocowaliśmy hmm nie wiem jak to nawet nazwać - dużym pomieszczeniu - tym co starczyło miejsca spali na kanapach, inni na karimatach. U miejscowych można było zamówić śniadanie (głównie omlet). Nie spotkaliśmy się z żadnymi objawami agresji. W małych miejscowościach i wioseczkach czułem się o wiele lepiej niż w dużym Marakeshu. Druga sprawa to fakt, iż organizator był już nie raz w Maroku i wyrobił sobie kontakty. Na koniec wyprawy mieliśmy okazję posłuchać saharyjskiego zespołu live podczas wieczoru spędzonego w oparach haszu i zakrapianego whisky :wink:
Maroko rowerem! Ale czad :D Zdjęcia bardzo przyjemnie się ogląda :)
a tutaj grupowa fotka przed samą Saharą ;)
i na pustyni:
Czyli wyjazd po.czesci zorganizowqny. Juz pomyslalem, ze sam wziales rower i pomyslales, ze ot tak przejedziesz Maroko. Fajnie, taka grupowa wyprawa musiala byc naprawde ciekawym przezyciem. Organizator regularnie takie wyprawy przeprowadza? Mozesz napisac cos o koszcie, czy trzeba miec jakies przeszkolenie, etc?
Osiem od czegoś trzeba zacząć. Chyba również miałbym obawy żeby na własną rękę jechać do Maroko, problemem z pewnością było by zebranie ekipy oraz ustalenie terminu. Wyjazd organizowany był przez united-cyclists.com - dość ekstremalne biuro podróży - przynajmniej ja tak to nazywam. Wyprawy są organizowane głównie do Maroko, Indi oraz Nepalu w ramach projektu Polski Himalaizm Rowerowy - czy wjeżdżamy gdzie się da najwyżej. Na Maroko zdecydowałem się, ponieważ dwie przełęcze na które trzeba było wjechać miały 2200 m n.p.m oraz 2800 m n.p.m - ta druga offroadowa, jazda po kamieniach itd. Maroko kosztowało 3700zł plus to co przetańczysz i przejesz na miejscu - z alko jest trudno i jest drogi, jedzenie skromne - omlety, gotowane jajka, tuńczyki, czekolada, coca-cola. - przejechaliśmy 1000 km - spaliłem 6 kg tłuszczu :)
Musisz mieć ogólnie dobrą kondycję. Ile przejechałeś na rowerze w 1 dzień? Na wyjazd w Himalaje wymogi już są nieco bardziej wygórowane.
W Maroko pierwszy raz jechałem ok 80 km non-stop pod górę - do wioski dojechałem gdzieś ok godz. 22 wypompowany jak koń po westernie. To była moja pierwsza przełęcz na rowerze z sakwami.
Nie są to na pewno wyjazdy dla osób które cenią sobie wygodę i nie lubią być zmęczone :)
Kurde.Po takim urlopie to se pozniej mozna rok wypoczywac i zbierac sily na nastepny urlop.:mrgreen:
Mirek - z przyjemnością wróciłem za biurko i posadziłem tyłek na swoim krześle ;)
Jestem teraz zdecydowanie wypoczęty i pełen sił żeby już niebawem ruszyć na następna wyprawę ;)
Kolejne dobre zdjęcia.
Dzięki bardzo, opinie motywują jak jak najbardziej do robienia/wstawienia kolejnych.
W najbliższym czasie stworzę wątek - Fotografia rowerowa czy coś takiego ;)
Podziwiam zdjęcia i sam fakt podróżowania tam na rowerze :grin:
nic nie poradzisz czasami można trafić na anomalie pogodowe, a w dzisiejszych czasach częściej niż kiedyś. Wszystko dobre co się dobrze kończy... :)
Fajna wyprawa. Dawaj foty :)
Chętnie powspominam, też czekam..
Chciałbym autora i uczestnika podpytać o kilka rzeczy.
Jaki, oczywiście mniej więcej pokonywaliście dystans dziennie? Ile czazu Wam to zajmowało? Jaką mieliście średnią prędkość?
Chciałbym przeanalizować, czy dałbym radę ;)
Zdjęcia bardzo ładne, wyprawa bardzo interesująca ;)
Z ciekawością przeglądam wątek.
Dystans dzienny wahał się od 80km do 120km w zależności od terenu. Pokonując przełęcz praktycznie cały czas trzeba cisnąć pod górę a to pochłania sporo energii. Bywały dni, że do celu docieraliśmy o godzine 22-23 lub nawet o 1 w nocy. Jadąc grupą częściej przytrafiąją się "opóźniacze" w postaci przebitych dętek czy innych usterek. Przeważnie wyruszaliśmy ok 8-10 rano - po drodze był czas na fotki, jedzenie itd. Przez 14 dni pokonaliśmy 1000 km. Jeden dzień był lżejszy inny bardziej wymagający np. pewnego dnia mieliśmy do pokonania 100 km po pustyni pod wiatr - nie minął nas ani 1 samochód. Nie było też żadnego supportu, po prostu trzeba dojechać i tyle ;)
Z ciekawości, co robi organizator, jak ktoś kondycyjnie przestaje dawać radę, albo złapie kontuzję? W obcym kraju często np. można się czymś zatruć i to potrafi rozłożyć największego twardziela.
Z drugiej strony.100 km dziennie na rowerze.O 22. lub kolo tego jestem u celu.To urlop czy jakos inaczej to nazwac.Ja rozumiem,ze mozna tak lub inaczej ,ale czy trzeba az tak????
Kupuje wycieczke do Maroko.Wypoczywam dwa tygodnie.Podaja drinki do lezaka.Pogoda sliczna,Caly rok ciezko pracowalem i oszczedzalem.Teraz odpoczywam.Czy moze inaczej Caly rok sie bycze aby dwa tygodnie popedalowac.Sam nie wiem co lepsze .
Osobiscie wqole sie pobyczyc i pozwiedzacza swoje pieniadze niz pedalowac.Ale kazdy ma swoje kolko obok glowy.
Takie odległości dziennie w górskich i pustynnych warunkach, to potężny wysiłek. Latem, to sobie kompletnie nie wyobrażamtakiej wycieczki. Choć rowerzystów też widywałem.
Ale podziwiam ludzi którzy decydują się na taką formę wypoczynku, bo ja też lubię się zmęczyć. A w hotelu, to ja mogę najwięcej jeden dzień spędzić. Potem mnie nosi.
Są tacy którzy jadą tylko po pogodę i brąz nawet nie wychylając głowy poza basen:-P Nie neguję tego, ale też nie pochwalam:grin:
Ja też się lubię zmęczyć, najlepiej jak pot cieknie za uszami :mrgreen:
Najlepiej góry, góry i jeszcze góry, ale wędrówka. Rower to ja wysiadam, choć po mieście jeżdżę jakimś szmelcem.
Gratuluję wyprawy, kondycji i naprawdę dobrych zdjęć :)
Co kto lubi, ja Maroko akurat przejechałem wypożyczonym samochodem (jazda tam to też pewnego rodzaju sport ekstremalny ;) ), ale też nie wyobrażam sobie leżenia plackiem dłużej, jak 1 dzień. Z drugiej strony, z wiekiem coraz bardziej rozumiem ludzi, którzy tak wolą odpoczywać.
Ciekawy sposób spędzenia urlopu, podziwiam :) , fotki fajne :)
A u mnie to tak wygląda: cały rok ciężko siedziałem za biurkiem przy kompie, telefony, social media itd. Drinkowałem cały rok w weekendy, aby się odstresować i pożegnać jakoś tydzień. Myśl o urlopie spędzonym na leżaku przy drinkach które piłem cały rok skutecznie mnie zniechęca do odpoczywania w hotelach all inclusive. Nie mówię, że na takich wyjazdach nie pije się w ogóle. Co w tym wszystkim sprawia mi radochę? To że jestem ubity jak koń pokonując kilometry i w tym stanie piękne widoki i bycie tam jest o wiele bardziej intensywne niż po przejechaniu 100 km klimatyzowanym samochodem.Cytat:
Kupuje wycieczke do Maroko.Wypoczywam dwa tygodnie.Podaja drinki do lezaka.Pogoda sliczna,Caly rok ciezko pracowalem i oszczedzalem.Teraz odpoczywam.Czy moze inaczej Caly rok sie bycze aby dwa tygodnie popedalowac
---------- Post dodany o 22:52 ---------- Poprzedni post był o 22:45 ----------
Organizator ma taką włócznię i dobija tych co padną po drodze żeby się nie męczyli ;DCytat:
Z ciekawości, co robi organizator, jak ktoś kondycyjnie przestaje dawać radę, albo złapie kontuzję? W obcym kraju często np. można się czymś zatruć i to potrafi rozłożyć największego twardziela.
Serio pytam.
Każdy z uczestników powinien mieć podstawowe leki, biegunka, gorączka itd. Ja dodatkowo szczepiłem się dodatkowo na dur brzuszny polio i inne choroby. Podczas tej wyprawy nikt nie miał jakiś wielkich problemów ze zdrowiem. Jadąc na taką wyprawę podpisujesz umowę w której są punkty jedziesz na własną odpowiedzialność itd.
Jeśli padniesz po drodze na pewno nikt nikogo nie zostawi na środku pustyni. Grupa doprowadzi Cię do najbliższej miejscowości. Zameldujesz się w jakimś hoteliku i jak będzie lepiej dogonisz grupę lokalnym transportem.
Ogólnie wyjazdy z tą grupą nie są dla osób, które przestaną jechać bo zrobiły kupę o 3 razy za dużo niż normalnie, albo muszą zjeść 5 ciepłych posiłków w ciągu dnia.
Pewnego ranka zajrzałem do sakwy a tam puszeczka tuńczyka jakieś 100 g i pół czekolady... do najbliższego miasta 80 km przez 2 nieduże przełęcze po kamienistej drodze. No musisz dojechać i tyle ;)
relacja - rowerkowa rewelacja :)
Po raz kolejny fascynuje mnie Twój kompletny brak zrozumienia dla upodobań odmiennych od Twoich, który tak chętnie manifestujesz na każdym kroku. Proponuję poćwiczyć nad otwartością umysłu. A jeśli chodzi o wątek aktywnego wypoczynku, to może być on świetną odskocznią od pracy umysłowej przez cały rok, sama preferuję taki rodzaj wakacji.
A jeszcze do autora: ogromny szacunek dla wytrwałości - sama jeżdżę sporo rowerem, ale ilość kilometrów, o jakiej piszesz, wprawia mnie w osłupienie, szczególnie w tak trudnych warunkach. Jednocześnie trochę zazdroszczę takiej przygody ;) Fantastycznie, że opisałeś ją na Forum.