Zamieszczone przez
wyszomir
Oczywiście, że w starych czasach wyroby były różnej jakości - obrócz trwałych Volvo czy Mercedesów istaniły też psujące się co kilkaset przejechanych km Syreny i Fiaty 126p. Można było jednak wykładając odpowiednie pieniądze kupić wyrób trwały i niezawodny. Obecnie wysoka cena ani trwałości ani niezawodnosci nie gwarantuje - dla producenta jest lepiej, gdy wyrób zacznie sie psuć zaraz po zakończeniu gwarancji, gdyż zarobi na serwisie a i nowy wcześniej sprzeda. Z tą drożyzną to przesada - cena nie powinna byc sztucznie nabijana. Produkt ekologiczny powinien kosztować tyle, ile wynika z jego kosztów produkcji i rozsądnej marży dla sprzedawcy, producenta i ewentualnych pośredników. A koszty produkcji faktycznie byłyby zapewne wyższe, niż obecnej tandety - jakość wykonania kosztuje - i to zarówno ze względu na koniecznosć stosowania lepszych (często droższych) surowców jak i koszty wykonania (większa starannosć, lepsze oprzyrządowanie, bardziej wykwalifikowani a wiec i lepiej opłacani pracownicy, większe koszty kontroli jakości). A co do dbania - wspólczesne techniki wykonania często powodują, że żadne dbanie nie przedłuży twałości wyrobu (np. nierozbieralne obudowy uniemożliwiajace wyczyszczenia wnętrza lub naprawę drobnych uszkodzeń, plastikowe elementy które po pewnym czasie kruszeją i pękają itp.).
Ale - może nie tylko o ekologii, ale i9 o zdjeciach wypadałoby coś napisać;-) Nie wiem, czy dobrze widzę, ale wydaje mi się, ze ta armata ma wylot lufy zaspawana kawałkiem blachy... Mam świadomość, ze wnętrze lufy warto czymś zabezpieczyć przed wodą i wrzucaniem różnych śmieci, ale żeby aż zaspawywac....