Wątek o ocenianiu po znajomości i krytycyźmie wydzielony do własnego bytu https://forum.olympusclub.pl/threads...ch-jeszcze-raz...
Wersja do druku
Wątek o ocenianiu po znajomości i krytycyźmie wydzielony do własnego bytu https://forum.olympusclub.pl/threads...ch-jeszcze-raz...
Strajk!!!! ;)
Ktoś wyżej mądrze napisał, że by improwizować trzeba mieć doskonale opanowaną technikę. Dotyczy to chyba wszystkich dziedzin tfurczych, muzyki, malowania itd. Picasso potrafił znakomicie malować realistycznie.
Oczywiście zgoda, że zawsze lepiej umieć więcej niż mniej. Analogie z malarstwem są równie zwodnicze jak analogie z muzyką. To co jest punktem wyjścia w fotografii, czyli mimesis, było przez stulecia punktem dojścia w sztukach plastycznych i właśnie pojawienie się fotografii pozbawiło sztukę tego mimetycznego balastu. To jest dość fundamentalna różnica.
Warsztat jest bardzo ważny ale nie może być fetyszyzowany. Wydaje mi się, że znacznie ważniejsza jest umiejętność dostosowania umiejętności do potrzeb i pogłębiania tych które rzeczywiście są potrzebne. Np. ja nie zamierzam w ogóle zawracać sobie głowy kwestiami oświetlenia studyjnego - bo taka fotografia kompletnie mnie nie interesuje, mało tego, wydaje mi się, że ( z pewnością niełatwa do wyrobienia) umiejętność pracy w takim oświetleniu może osłabić umiejętność wykorzystywania światła zastanego, a przyzwyczajenie do zdejmowania zaaranżowanych scen osłabia zdolność kadrowania w plenerze. Tu akurat analogie muzyczną można zastosować - praktycznie się nie zdarza, żeby muzyk klasyczny był zarazem dobrym jazzmanem i odwrotnie.
Dzarro,jest studio i studio,to jedno nawet inaczej nazywaja.Jedno nie ma okien a drugie nie ma prawie nieprzezroczystych scian i calego sufitu.Te co nie ma okien w zasadzie sluzy do zarabiania a nie do twurczosci.A to drugie raczej do wyzwalania wewnetrznej energi i przelewania na papier fotograficzny,rzadko na ekran monitora.
OK - ale mnie po prostu ta dziedzina nie interesuje. Mnie, jako widza i foto-amatora, interesuje używanie obrazów wziętych z tak zwanej realności i ukazywanie ich w sposób subiektywny. Nie interesuje mnie inscenizowanie rzeczywistości(np. w studiu) i jej utrwalanie na zdjęciach. Niektórych to kręci - mnie nie. Dla mnie fotografowanie w ogóle wiążę się z włóczeniem się i zanim zacząłem pstrykać to już uwielbiałem wielogodzinne łażenie "bez celu". Jestem klinicznym przypadkiem foto-spacerowicza.
Eh, znamienne, że (ciekawy) wątek przeznaczony dla nas - początkujących amatorów, przyciągnął jedynie starych wilków morskich (i młodą ale równie zaawansowaną fotograficznie wilczycę).