Zamieszczone przez
szamaniec
Z Olkiem było tak. Pracowałem na "szaber placu" - pewnej pięknej soboty, ruch niemiłosierny, obroty w handlu odzieżą z Turcji wyśmienite i takie tam.
Nagle koło mojego butiku idzie sobie gość z torbą Olympusa i słowami na ustach - sprzedam aparat. Zainteresowany aparatem zapytałem grzecznie głupimi i naiwnymi słowami czy aby sprawny, nieuszkodzony, jaka cena. Kosztować miał 1100000 ( milion sto tysięcy zł). Utargowałem sto tysięcy i jak łysy na suchary rzuciłem się na aparat. O Olympusie wiedziałem tylko tyle od mojego szwagra, że genialne mju produkuje ( taki szpiegowski) i że firma zacna.
Zabrałem się do wnikliwego oglądu nowego sprzętu. Pierwsze powątpiewanie to obiektyw - duża lufa 70-210 a obok w przegródce wypasiona lampa luxmana czy jakoś tak. Coś mi tu zaczęło nie pasować ( w cenie oczywiści :) I nagle następne odkrycie - w aparacie był film !!. Mina mi zrzedła, radość uleciała ( mam sumienie czyste nieużywane:) Bezczelnie zaniosłem film do wywołania. Na zdjęciach kadry z wycieczki hitlerjugend do Auschwitz a ostatnie klatki to portrety przy świetle żarowym, w lokalu meneli.
Wiem, zgrzeszyłem ciężko. Powinienem oddać na milicję ups Policję. Ale w tamtych czasach ( początek lat 90) nie miałem zaufania do Stróżów Prawa - to nie to co dzisiaj :)
Aparat mam do dzisiaj.Obiektyw od wieków w tym samym stanie tzn słaby optycznie i z wysuwający się. Koniec. Proszę mnie nie bić tylko przetłumaczyć...