Wpadło większe zlecenie na foto 3D. Postanowiłem zatem dokupić drugiego E-M10. Wieczorem dnia n (około dwa tygodnie temu) wysłałem przelew, w dniu n+1 pierwszy E-M10 spadł z rusztowania, z wysokości dziesięciu metrów. Panowie robotnicy, spiesząc się zapewne na konsumpcję paliwa robotników, przedwcześnie włączyli wielką wiertarę, zanim zszedłem z rusztowania, z którego robiłem zdjęcia odkrywek konserwatorskich w pewnym kościółku i rozchwierutali owym. Po czterech godzinach ciężkich operacji olek zadziałał, choć stracił, na szczęście nieużywaną przeze mnie lampę błyskową. Nie jest już tak idealnie ostry jak fabrycznie nowy, ale do zleceń 3D wystarczy.
Dziś był pierwszy dzień zdjęć 3D. Po wykonaniu kilkudziesięciu ujęć pewien bardzo zdolny model położył na jednym z olków (tym nowym oczywiście) plecak z otwartą butelką wody mineralnej. Woda zupełnie zalała sprzęt, w tym momencie się suszy, ale marnie to widzę. Tak czy inaczej, nowy olek (300 zdjęć przebiegu) raczej spisuję już na straty, stary (też w sumie z przebiegiem może góra 5 tysięcy) warunkowo pracuje, ale nie ma już tej precyzji.
Wnioski cztery: nie warto przyzwyczajać się do sprzętu, sesje trzeba wyceniać tak, żeby nie było dramatu, gdy ktoś siądzie na aparacie, nie warto inwestować w drogi sprzęt i... trzeba znowu kupić parkę.
I teraz zasadnicze pytanie: dziesiątkę czy piątkę? Cena ta sama. Czy w piątce można oprogramować cztery pozycje z kółka, jak w dziesiątce? Co ma lepiej piątka, co ma gorzej? Wifi, sterowanie przez telefon i nie wiem - jest tam gps? - to mi niepotrzebne. Tryby nocne z podglądem itp. też. W piątce jest na pewno lepsze wideo (prawdziwe HD). Baterie z dziesiątki nie podejdą? A piloty? (na kabelku) Podrzućcie luźne uwagi, bo trzeba na gwałt sprzęt kupić - robota stoi.