Podepnę się ze swoim problemem pod ten wątek. Prosiłbym o poradę lub zwyczajne uspokojnie i słowa w stylu "ten typ tak ma". Otóż mam wrażenie, że AF w moim EM1 przestał działać prawidłowo. Wczesniej nie zauważałem problemów z łapaniem ostrości. Było cicho i szybko. Natomiast teraz na obiektach o dość jednolitej kolorystyce biega po całej skali jakby nie miał o co zahaczyć. I nie chodzi tu o np gładką ścianę ale np o twarz gdzie skierowanie punktu pomiaru na czoło, czy gładki policzek powoduje owy efekt. Wiadomo, im ciemniej ty gorzej. Ale własnie w niezbyt dobrym świetle, powiedzmy coś koło 10lx, sam AF zaczął działać ślamazarnie i nawet na wyraźnych kontrastach przebiegnie ze dwa razy skalę po czy powolutku chwyci ostrość.
I teraz zastanawiam się, czy to ja wcześniej nie robiłem zdjęć celując w gładkie powierzchnie i nie zwróciłem na to uwagi w gorszych warunkach, czy też coś się skopało lub też poprzestawiało? Jak to u Was działa bo nie mam obecnie do czego się odwołać.