Mam pytanko, co oznacza kciuk w dół przy poście?
Mam pytanko, co oznacza kciuk w dół przy poście?
Fotografuję OM-D EM-5 II, mZD 12-40 2.8, mZD 45 1.8, mZD 75-300, mZD 60 2.8 macro, Samyang Fisheye 7.5
cerkiewki || Beskid Niski || mój wątek || mój drugi wątek|| makro||
Wychodzi się na pole, a nie na dwór o! ||Nadnaczelny Weryfikator TWA i wszystkiego
W moich wątkach można offtopować i grzebać w zdjęciach||Łowca spamerów||
Nieważne, ot tak z ciekawości spytałem.
Fotografuję OM-D EM-5 II, mZD 12-40 2.8, mZD 45 1.8, mZD 75-300, mZD 60 2.8 macro, Samyang Fisheye 7.5
Być może, post dodawałem późno w nocy, więc mogłem już nie "kontaktować".
Fotografuję OM-D EM-5 II, mZD 12-40 2.8, mZD 45 1.8, mZD 75-300, mZD 60 2.8 macro, Samyang Fisheye 7.5
Pooglądałem, poczytałem i szczerze zazdroszczę tej wyprawy.
Piękne miejsca, fajne foto i opisy interesujące.
Czekam oczywiście na cd i pozdrawiam.
Relacja fajna. Zdjęcia Kaukazu bardzo urokliwe. Dla odmiany dałem kciuka do góry![]()
Zaliczylem watek od pierwszego..![]()
Warto sie tam wybrac.
Moja przygoda z morzem Kapitan I , II , V rejsu PBO
Rozpoczyna się ostatni, ale najciekawszy i najbardziej wyczekiwany odcinek naszej przygody na Gruzińskiej Drodze Wojennej. Dojeżdżamy do malowniczo położonego miasteczka u podnóża Kazbegu – Stepancminda (dawniej Kazbegi). Nazwa miejscowości (św. Szczepan) wywodzi się od mnicha, który zbudował w tym miejscu erem.
Opuszczamy nasz pojazd aby po chwili przesiąść się do innego (koszt wjazdu przy 6 osobowej załodze ok 17 zł od głowy). Chcemy się dostać do niewielkiej świątyni Cminda Sameba, która jest jedną z najpiękniej usytuowanych na świecie. Prognozy pogodowe, które odczytujemy z zachmurzonego do granic możliwości nieba są dalece niekorzystne, dlatego piesza wędrówka na wysokość 2170 m n.p.m. mogłaby zakończyć się dla nas w najlepszym przypadku totalnym przemoczeniem, bądź błotną kąpielą. Chowamy dumę w kieszeń i zgrywanie twardzieli zostawiamy na inną okazję. Pozostali kompani podróży (Rasija i para z Polski) także decydują się na górę wjechać razem z nami. Trasa na dosłownie całej długości przebiega przez niewyobrażalne wyboje. Jakkolwiek bym tego nie opisał, jakichkolwiek zdjęć bym nie pokazał nie odda nawet w małym procencie odczuć z jazdy. Początkowo droga przebiega przez wioskę a następnie serpentynami aż na sam szczyt. Smaczku dodaje fakt, że jest błotniście, bardzo wąsko i mamy przepaść po jednej stronie. Półtora miesiąca przed naszym wjazdem podobno obsunął się w nią Mitsubishi z turystami. Nikomu nic poważnego się nie stało, ale my wolelibyśmy takich niespodzianek uniknąć. Trasa staje się jeszcze trudniejsza, gdy dochodzi do mijanki z samochodem jadącym z przeciwka. Swoją drogą zastanawia mnie jak te samochody się nie rozpadają po 2-3 wjazdach na górę. Podobno Gruzini podbijają podwozia blachami.
Droga na szczyt - trwa około 30 min
Dojeżdżamy na górę. Kierowca zatrzymuje się w sporej odległości od świątyni, abyśmy mogli wykonać zdjęcia obiektu. Zaczyna padać. Dlaczego musiało właśnie dziś i właśnie tutaj? Nie jestem specjalnie zadowolony z popełnionych zdjęć – zły wybór obiektywu, nie ta odległość, nie ta pogoda no i pewnie nie ten fotograf. Kierowca daje znak, że koniec zdjęć i czas podjechać pod samą świątynię.
Przed kościołem Cminda Sameba
Jest pięknie. Mimo kiepskiej pogody dobra widoczność, a widoki w pełni rekompensują wszystkie niedogodności. Podchodzimy do kościółka. Na lewo Japończyk maltretuje swój aparat pstrykając n-te zdjęcie źdźbła trawy, na prawo kolejny też przypomniał sobie o pasji do makrofotografii i na wprost. Pstryk, pstryk, pstryk dobiega spod małych japońskich paluszków. Są wszędzie i wszędzie pstrykają. Kiedy wrócą do siebie zaleją swoich znajomych i rodziny tysiącami zdjęć tych samych obiektów– jak to w końcu Japończycy.
Podchodzimy do wejścia do świątyni, ale tam zastajemy wielkie poruszenie. Japończycy nacierają na popa, który stara się im wytłumaczyć, że w środku „no photo, no video”. Widać, że są rozżaleni i starają się to sobie jakoś zrekompensować strzelając z aparatów do popa. A co mi tam, dołączam się do japońskiej chmary i też zapisuję na kartę pamięci dzielnego kapłana.
Kapłan, który w pojedynkę zatrzymał wojska japońskich strzelców
Zwiedzamy kościółek i okolice. Kręcąc materiał video zauważamy, że coś dziwnego dzieje się z kamerą, która intensywnie „zaniebieszcza” cały obraz. Co dziwne, po zjechaniu na dół problem ustaje.
Widok spod kościółka
Wykorzystując chwilę wolnego zerkam na zdjęcia, które udało mi się wykonać i zaczynam odczuwać ogromny niedosyt. Chowam aparat do torby, daję znać tacie, żeby wspomniał kierowcy, by mnie zgarnął, gdy będą wracać i zaczynam biec w stronę górki aby spróbować jeszcze raz zrobić kilka ujęć z daleka. Pada deszcz, ślizgam się w błocie ale mój 75-300 mimo paru kropelek, które go połechtały nadal działa.
Cminda Sameba
Jesteśmy z powrotem w Tbilisi. Kierowca wyrzuca nas w samym centrum przy rondzie. Dalej nie może jechać – wszędzie policja, zamknięte drogi, ogólne poruszenie. Co to? Patrzymy z niedowierzaniem. Kolejka, którą nam nie udało się przejechać, która jest niby konserwowana i modernizowana, działa w najlepsze. Inna sprawa, że nikt nią nie jedzie, ale wagoniki są w ciągłym ruchu. Jak nam się udało ustalić tego dnia do Tbilisi przyleciał ktoś bardzo, bardzo ważny z Francji. Wypadało zrobić dobre wrażenie i uruchomić kolejkę, tak trochę pod publiczkę, propagandowo.. Dawne metody nadal mają tu rację bytu.
Nasza przedostatnia noc w Tbilisi. Jutro Sighnagi, a potem zostanie nam już Wardzia, Achacychle, Batumi i Kutaisi. Do następnego..
Fotografuję OM-D EM-5 II, mZD 12-40 2.8, mZD 45 1.8, mZD 75-300, mZD 60 2.8 macro, Samyang Fisheye 7.5