W ostatni dzień maja sigma zorganizowała w warszawskim zoo spotkanie, gdzie można było poznęcać się nad obiektywami. Ponieważ lubię wiedzieć co w trawie piszczy, a dodatkowo było parę osób, które widuję tylko przy takich okazjach, więc ...
Ponieważ nie mam na stanie żadnych innych aparatów niż mikro, zazwyczaj na takie okazje pożyczam coś od znajomych. Tym razem się nie udało. Napisałem szybkiego maila do organizatorów i dzięki temu miałem okazję (no przyjemność raczej nie) obcować przez kilka godzin z Nikonem D5000. Darowanemu koniu nie zagląda się pod ogon, czy jakoś tak to szło, więc nie będę się więcej rozpisywał o tej puszce.
Zoo i zwierzaki, więc skupiłem się na obiektywach tele.
Na pierwszy ogień poszedł zoomik S 120-300 mm f/2.8 APO EX DG OS HSM.
Wielkością obiektyw przypomina przenośną wyrzutnie rakiet ziemia-powietrze, a i wagę ma podobną. Prawie 3.5kg. I na dodatek liczyli to chyba bez mocowania statywowego i osłony przeciwpancernej (tak ten kawał blachy mocowanej z przodu powinien się nazywać). Nosi się to równie poręcznie jak olka 90-250. W razie potrzeby zrobienia zdjęcia należy użyć technik rodem z podrzutu w ciężarach.
O OS się zdecydowanie nie wypowiem, bo na zewnątrz była pełna lampa, a z kolei w pomieszczeniach było trochę za ciemno i za tłoczno (no i łapa mi już ze trzy razy odpadła).
Za to ostrość. Tego obiektywu nie trzeba przymykać dla lepszej ostrości. Owszem coś tam przyrasta, ale to już bez znaczenia.
Dlatego większość zdjęć zrobiłem na f2.8.
Wywołałem z RAWów jak umiałem i jak mi padpasowało, więc proszę traktować to tylko poglądowo, a własne zdanie wyrabiać na podstawie NEFów jakie podlinkuje na koniec.