W kwietniu (tak, wiem spóźniona jest ta część testu) miałem okazję "testować" Olympusa E-P5 z obiektywami mZD17/1,8 oraz mZD 14-150. Test zooma zamieściłem już jakiś czas temu bo nie ukrywałem że możliwości tego obiektywu zrobiły na mnie bardzo dobre wrażenie. Na tyle dobre, że nie miałem koncepcji, co napisać, jak opisać e-pe-piątkę z siedemnastką.
Nie ma co ukrywać że zestaw to zacny, miałem okazję testować go na zlocie w Chełmnie, co więcej przez długi czas, śledziłem jego ceny mając w planach zakup. Bo zestaw ten jest moim zdaniem świetnym uzupełnieniem do lustrzankopodobnych E-M5 / E-M1 które przy całej swojej funkcjonalności i możliwościach miały tę wadę, że do kieszeni ciężko je było wsadzić. Czasami brakowało mi małego aparatu, z jasnym, choćby i stałoogniskowym obiektywem który się i zmieści do kieszeni, i w plecaku wiele miejsca nie zajmie. Siedząc dosyć mocno w m4/3 wybór PENa był naturalny. Choćby ze względu na takie drobiazgi jak takie same baterie.
Niestety cena ustawiona za ten aparat skutecznie blokowała moje plany zakupowe. Z braku laku dobry kit - mówi stare porzekadło. W grudniu, po podchodach ze strony Fuji zamiast E-P5 zakupiłem X100s.
Niniejszym testem spróbuję pokazać różnice i podobieństwa pomiędzy tymi konstrukcjami, ale ocenę który jest lepszy pozostawię p.T. Czytelnikom.
Pomiędzy aparatami jest sporo różnic - wszak jeden to kompakt a drugi bezlusterkowiec, ale łączy je kilka cech. Przede wszystkim E-P5 z obiektywem 17/1,8, podobnie jak X100s jest odpowiednikiem małego, poręcznego aparatu z obiektywem o kątach widzenia odpowiadających klasycznej 35-tce. Aparaty łączy też wspólne wzornictwo w stylu retro. Trochę z nostalgią i sentymentem wracam pamięcią do czasów Smieny a potem Beirette.
Jak widać na obrazku aparaty mają podobne rozmiary. X100s trzyma się nieco wygodniej z racji dłuższego wyprofilowania "gripa". Fuji zyskuje też na wbudowanym wizjerze - ten dopinany do E-P5 choć świetny, to całkowicie rozwala koncepcję małego i zwartego aparatu.
W zakresie ergonomii trudno wskazać zwycięzcę pojedynku - E-P5 udostępnia dwa pokrętła nastaw + pokrętło trybów. Dodatkowy przełącznik umożliwia łatwy dostęp do ustawień czułość / balansu bieli. W Fuji ustawiać to można tylko w menu (pełnym lub szybkim). Z kolei układ: czasy / przesłona / korekta jest bardzo naturalny i wygodny. Na minus niestety należy dodać że pracując w pełnym trybie ręcznym dostęp do ułamkowych ustawień jest nieco skomplikowany - trzeba dodatkowo używać pokrętła i przycisku.
Również w zakresie podglądu obrazu / kadrowania trudno wskazać lidera - Fuji wprawdzie zachwyca wizjerem elektroniczno-optycznym ale Olympus broni się dzielnie swoim odchylanym ekranikiem. To takie rozwiązanie bardzo lubię i w Fuji nieco mi go brakuje.
Jeśli chodzi o układ menu i organizację wyświetlanych informacji na ekranie to rozwiązania Olympusa wydają się być lepiej przemyślane. Może to kwestia przyzwyczajeń? Jedną uwagę mam do stosowania ekranów dotykowych - w Fuji go nie ma i nie odczuwam jego braku. Po krótkiej fascynacji tym rozwiązaniem jakie nastąpiło u mnie po zakupie E-M5 zauważam że obecnie prawie w ogóle z niego nie korzystam.
Na poniższym zdjęciu warto również zauważyć że Fuji jest pomyślany do obsługi obydwiema rękami, Olympus wszystkie przycisku zgrupował po prawej stronie.
Jeszcze mały rzut okiem na aparaty z góry - obiektyw X100s jest wyraźnie mniejszy niż 17/1,8 - tu na zdjęciu jest dodatkowo z nakręconą tulejką mocującą do filtrów. Krótki obiektyw to tyle zaleta co i wada - odstęp pomiędzy pierścieniami odległości i przesłony jest zbyt mały dla wygodnej obsługi.
A jeśli już został ruszony temat ustawiania ostrości - autofocus z E-P5 oceniam lepiej niż ten z X100s, co jest o tyle zastanawiające że Fuji stosuje czujniki detekcji fazy. Być może jeszcze ta technologia nie jest dopracowana? W słabszym świetle AF z Fuji sobie niespecjalnie radził. Również ostrzenie ręczne jest w Olympusie łatwiejsze - stabilizacja obrazu plus kilka poziomów powiększenia kadru są bardzo użyteczne. W Fuji dostępny jest tylko jeden poziom powiększenia ok. 3 razy. Ciekawostką i fajną opcją jest podział cyfrowy zdjęcia ale ze względu na małe powiększenie jest funkcjonalność nie jest pełna. Ciekawostką Fuji jest możliwość automatycznego nastawiania ostrości w trybie manualnym - wystarczy nacisnąć jeden przycisk. Tryby ciągłe pominę - w Olympusie wiadomo jak jest, w Fuji to już całkowita klapa.
W zakresie szybkości działania wydaje się że Olympus sprawuje się lepiej - LV szybciej reaguje na zmiany ekspozycji, reakcja na przyciski i pokrętła wydaje się być szybsza (choć do poziomu E-M1 jeszcze daleko).
Również w zakresie dopracowania szczegółów Olympus korzystnie się wyróżnia - w Fuji np nie jest specjalnym problemem włożenie odwrotne baterii!
Czytając powyższe, ktoś mógłby odnieść wrażenie że obudził się we mnie malkontent który na wszystko narzeka. Tak nie jest, po prostu staram się zwrócić uwagę na wady. A tych Fuji ma kilka. Ma też kilka zalet, a jako jedną z głównych wskazałbym centralną migawkę. Migawkę która jest praktycznie bezgłośna. Na tyle - że w menu można włączyć opcję emitowania dodatkowego dźwięku z głośniczka!
Na co jeszcze zwróciłbym uwagę potencjalnych nabywców porównywanych aparatów? Na dostarczane oprogramowanie. W Fuji brakuje mi programu w stylu Olympus Viewer który pozwalałby wywoływać RAWy z filtrami i ustawieniami takimi jakie oferuje aparat.
CDN.