Ja wybrałem E-M5, głównie dla uszczelek. Fotografowałem dwa tygodnie temu w Karkonoszach, nie obawiając się drobnej mżawki i nie dbając o krople deszczu osiadające na zestawie E-M5 + 12-50. Gdybym miał EM-10 pewnie bym aparatu nie wyciągał, albo dokładnie wycierał po każdej fotce. Co byłoby upierdliwe - bo nie po to kupujesz aparat, żeby się z nim ciągle i wszędzie cackać.
Dla mnie największą wadą E-M5 w porównaniu z E-M10 jest brak focus peakingu, bo dość często używam manuali. OK, jest cyfrowa lupka, ale ona przydaje się raczej do statycznych scen. Brak łaj-faj, wbudowanej lampy i innych gadżetów mogę przeboleć.



Odpowiedz z cytatem

