Kiedy ostatnio zacząłem wydobywanie moich starych, czarno-białych zdjęć z czeluści twardych dysków, pokazując je moim znajomym, usłyszałem słowa - "Seba - starzejesz się".
Być może z wiekiem przychodzi tęsknota za tym co minęło, co klasyczne, co przypomina nam młodość. Być może, także projektanci aparatów cyfrowych są w wieku, w którym człowiek się zatrzymuje, patrzy wstecz, zatęskni za tym co było. Czy tak jest rzeczywiście, trudno powiedzieć, prawdą jest natomiast obserwowana ostatnio tendencja wypuszczania na rynek aparatów, które swoim wzornictwem nawiązują do klasyków sprzed lat.
Jednym z takich aparatów jest PEN E-P5 firmy Olympus, który dołączył do rodziny aparatów o stylistyce retro z okazji 50. rocznicy wprowadzenia na rynek Olympusa PEN F - i to właśnie ten aparat, pochodzący
z lat 60 ubiegłego wieku - jak twierdzi producent - stał się inspiracją dla opisywanego przeze mnie modelu Olympus E-P5.
Pierwszy kontakt z aparatem E-P5 jest ucztą dla koneserów piękna. Aparat w wersji czarno srebrnej wraz z obiektywem 17/1,8 prezentuje się niezwykle gustownie. Mimo swoich niewielkich rozmiarów, dzięki metalowej konstrukcji daje poczucie solidności i dobrze leży w dłoni. Jak widać na poniższym zdjęciu, z bliska wzbudza duże zainteresowanie.
Po kilku dniach, kiedy to mój palec nauczył się nie mylić pokręteł, które leżą dość blisko siebie (na zdjęciu) mogłem swobodnie obsługiwać aparat używając tylko jednej dłoni.
Pominę szczegółowy opis aparatu - zrobili to już inni
http://www.optyczne.pl/233.1-Test_ap...mpus_E-P5.html
http://fotoblogia.pl/2013/08/12/olympus-pen-e-p5-test
http://www.fotopolis.pl/index.php?n=17279
Aparat E-P5 moim zdaniem, dzięki swojej wadze i wielkości idealnie nadaje się na codziennego towarzysza każdego fotografa. Funkcje które posiada P5 sprawiają także - że nadaje się on znakomicie jako aparat rodzinny. Dzięki P5 zacząłem dostrzegać przydatność funkcji, które dotąd wydawały się zbędnym gadżetem. Myślę tutaj o obsłudze wifi którą posiada Olympus E-P5. Funkcję tę, w połączeniu z programem Olympus Image Share wykorzystywałem na dwa sposoby. Jeden z nich to fotografowanie z wyciągniętej w górę ręki. Dzięki bezpośredniemu podglądowi fotografowanej sceny nie musiałem zastanawiać się czy aby nie "utnę komuś głowy"
Drugi sposób, dzięki któremu przez kilka dni testów zrobiłem sobie więcej zdjęć z córką niż przez ostatnie kilkanaście miesięcy, to zdjęcia na samowyzwalaczu. Problemem niestety okazał się brak statywu, dlatego aparat czasami musiałem położyć w miejscach nie zawsze pozwalających na dobry kadr. Sytuacja niebawem się poprawi, bo właśnie zakupiłem TRIOPO MT-3232X8C (poprzedni statyw zajumali mi w Katowicach z samochodu na parkingu hotelowym) Fotografowanie w ten sposób jest naprawdę przyjemne i wręcz zachęca do pozowania. Niestety, zdalne sterowanie aparatem nie umożliwia, w przeciwieństwie do E-M1 pełnej kontroli ekspozycji.