Podobno w tym mieście, siedząc nad brzegiem Mekongu, można podziwiać jedne z najpiękniejszych zachodów słońca w Kambodży.
Powoli opuszczamy ten region.
Ostatni posiłek w towarzystwie poznanych Khmerów.
Jedzenie pałeczkami opanowaliśmy stosunkowo szybko, zresztą w wielu miejscach nie dostaniemy zwykłych sztućców, przez co jesteśmy zmuszeni jeść tradycyjnym sposobem, natomiast nasi znajomi chcieli pokazać jak radzą sobie jedząc wyłącznie łyżką i powiem szczerze, nie wyglądało to zbyt elegancko. Jedzenie łyżką staje się tutaj coraz bardziej modne. Na stole widzimy trzy podstawowe przyprawy, ostry sos paprykowy, sos sojowy i bardzo ostry sos paprykowy. Nie ma soli, pieprzu, cukru.
589.
Za naszymi plecami kuchnia z widokiem na Mekong, dzieci zawsze pomagają rodzicom w takich miejscach.
590.
Jedziemy tuk-tukiem na "dworzec".
591. Postój tuk-tuków
Kupujemy bilety do prowincji Mondulkiri, dokładnie do stolicy prowincji, miasta Sen Monorom.
W tym kierunku jeżdżą najczęściej niewielkie mini-busy, do których mieści się spora ilość bagażu i ludzi.
Kierowca zastanawia się gdzie zmieścić nasze plecaki, ale to dopiero początek kombinowania jak się spakować. Trwało to ponad 2 godziny zanim odjechaliśmy.
Do 11-osobowego mini-busa zmieściło się 25 osób z bagażami, dodatkowo 7 koszy z kurami i skuter.
592.
Ponieważ jestem duży, musiałem wykupić dla siebie dwa bilety, a i tak na trzech miejscach jakie mieliśmy w swoim rzędzie siedziało 6 osób.
593.
Wszystkiemu ze spokojem przyglądają się dzieci.
594.
Takie szyby w busach to często standard.
595.
Kierowca na trasie w górzystym terenie rozwijał prędkość do 80 km/h. Hamując na szutrowych drogach, auto ślizgało się ze zblokowanymi kołami kilkanaście metrów.
Po przejechaniu kilkudziesięciu kilometrów był czas na rozprostowanie nóg, sprawdzenie czy wszystko jest na miejscu.
596.
Kierowca dodatkowo schładza silnik wiadrem wody.
597.
Obok stoją stragany z owocami.
598.
Mleczko kokosowe najlepiej gasi pragnienie.
599.
Tutaj po raz pierwszy widzieliśmy kiszone rajskie jabłka.
600.
cdn.