Zupełnie się z tym zdaniem nie zgadzam (moje jest równie skromne). Olympus mądrze robi nie wypuszczając jasnego zooma bo to jest... bez sensu.
Jasny i dobry optycznie zoom musi być duży, ciężki i drogi. Cenę pomijam, bo to rzecz względna. Duże gabaryty obiektywu mają się nijak do idei mikrusów. Nie po w końcu pozbyłem się klamotów lustrzankowych.
A teraz prześledźcie mój tok rozumowania, prosta matematyka, odejmowanie, dzielenie.
Mamy starego PENa ze starą matrycą (używalna czułość to przyjmijmy 1600 ISO) i obiektyw kitowy 14-42 3.5-5.6. Współczesne mikro Olki mają używalną czułość o ok. dwie działki większą, czyli 6400 ISO. Przykręcając kita do nowego PENa mamy jak wspomniałem zysk od dwie działki, czyli obiektyw automagicznie nam "jaśnieje"* o dwie przysłony. Dla ekspozycji to bez znaczenia czy rośnie czułość materiału światłoczułego czy jasność obiektywu. Zatem porównując starego PENa do nowych puszek mamy "zysk" jakbyśmy przy tej samej czułości (dla starych penów) mieli jasność obiektywu 1.8-2.8.
Z każdą kolejną generacją matryc (coraz czulszych) obiektywy będę automagicznie "jaśnieć". Nie ma zatem najmniejszego sensu produkować wielkich, ciężkich, drogich jasnych zoomów do mikrusów. Dodatkowym plusem w praktyce jest to, że to "jaśnienie" obiektywów nie pociągnie za sobą zmniejszenia głębi ostrości. Zoomy są stworzone do reporterki, a przy takiej robocie najczęściej im większa GO tym lepiej. A do zabawy w płytką GO i cudny bokeh mamy jasne stałki.
* Proszę nie przegapić cudzysłowu.
Współcześnie jasność obiektywów traci znaczenie jeśli możemy podbić sobie ISO pierdyliard. Dotyczy to też oczywiście długich obiektywów.




Odpowiedz z cytatem
