No dobra....., zrobię coś czego tu od co najmniej kilkunastu lat świetlnych nie robiłem. Święta idą to trochę złagodniałem
Ponad 30 km od Łodzi, koło Ozorkowa jest sobie wioska indiańska, takie fajne miejsce z ekspozycją eksponatów eksponowanych - mają też świeże skalpy tych co nie chcą zapłacić za bilet. Fajnie jest tam pojechać z dzieciakami jak już nie mamy gdzie pojechać lub zorganizować sobie tam imprezę integracyjną z chlaniem przy ognisku na którym pieczę się prosię i uwalaniem się w tipi na noc jak już się stępimy na maksa % z wody ognistej
. UWAGA!!! Po takiej imprezie możliwe paciorki pod oczyma lub w łonie jakiejś squo hihi
![]()
. Jest ona otwarta od wiosny do jesieni i prowadzi ją kilku starej daty metalowców, fascynatów kultury Indian północnoamerykańskich. Wywnioskowałem to po ich piórach, twarzach idealnych do portretów, dziarach i muzyki jakiej słuchali. Metal to nigdy nie były moje klimaty ale metalowców starszej daty (czytaj powyżej 40'stki) zawsze lubiłem, ponieważ którego bym nie znał/spotkał to był spoko gość
. Mają tam też mini zoo ze zwierzakami typu skunksy i inne wynalazki z Ameryki Pn (nie wiem czemu nie mam fot zwierzaków).
No to macie kilka fot z tej wioski
Mają tam też takie fajne dwa kucyki - takie konie zawsze mi się najbardziej podobały, chociaż po nazwie to wolę te mechaniczne
Mają też pole kukurydzy w którym zrobiony jest labirynt
![]()