Rijeka część rekreacyjna
Oczywiście po wjechaniu do miasta, natychmiast się zgubiliśmy, bo Hołek swoje, my swoje a przewodnik inaczej(ach, Chorwackie uliczki, toż to cudo dopiero). Grunt, że dotarliśmy do domu,
Tu powitała nas
PioRo’wa „
Pani Ciocia”(tak się przyjęło do końca pobytu) i rozlokowała po pokojach.
Rany, jaka chata! Kompanię upchnąć by się dało!
Dobra, do rzeczy: Mieliśmy być „po opieką”
Pani Cioci, a tu nowa niespodzianka, przyjechała przyjaciółka
Pani Cioci – Marija no i się zaczęło!
Zamiast plotkować sobie z
Panią Ciocią,
Marija postawiła sobie za cel chyba utuczenie mnie i PioRa, (bo
Miśków tuczyć nie trza) tak, że przez dwa dni mieliśmy pyszne obiady i kolacje(pieczenie i inne takie).
Wracamy do nas i wycieczki: jesteśmy nad Adriatykiem i tyłka nie zamoczymy?? Nie no, bez przesady, … więc do PioRa „gdzie plaża?”. I pędem nad wodę, na plażę
Šablevo. Oczywiście obowiązkowo trzeba było czegoś zapomnieć – padło na mnie(kąpielówki zostały w domu)

. B3atka i Miśki testowały zasolenie wody, a my z PioRem fociliśmy sobie siedząc na żwirku(piasek to deficyt).
Było jeszcze
Žurkovo gdzie sam osobiście sprawdzałem, czy temperatura wody 26
oC to prawda - prawda, a PioRo własnym końcem kręgosłupa(to rodzaj próbnika)

, badał gęstość i twardość skał nabrzeżnych – ciężkie doświadczenie a wodorosty śliskie jak xxxxx.
Tak dobiegał końca ostatni dzień laby, teraz czekała nas przygoda z
Szeryfem w spódnicy – Suzie; najwspanialszą przewodniczką, jaką można sobie wyobrazić.
Nie dość, że doskonale zna tajemnice Chorwacji to jest w swojej Ojczyźnie zakochana, a jej historię ma w małym palcu. No i co najważniejsze potrafi tę wiedzę wspaniale przekazać i zarazić zainteresowaniem mieścinami Chorwackimi, jej się nie słucha, jej opowieści się chłonie, moja żona
B3atka i ja byliśmy zachwyceni!!!