Moje doswiadczenia z kilku podejsc do przesiadki z wielu kilogramow FF na jeden kilogram czegos innego.
Pierwsza proba to byl EP2; jednym slowem katastrofa - matryca do d..., AF nie dzialajacy, projektanta ktory wymyslil rolke pod kciukiem na szafot itd.
Potem byl NEX; za male body, brak szkiel i ogolna pokracznosc systemu (duze szkla, malutkie body) skutecznie mnie zniechecila. Moze NEX7 jest lepszy, ale szkiel dalej brak.
Po tych porazkach zmienilem kierunek poszukiwan i wrocilem do korzeni (kiedys focilem OMem i Leica), wiec kupilem M9. Mialem jeszcze ze starych czasow Crona 35 i Nocti, wiec bylo mi troche latwiej. No i sie okazalo, ze to jest to czego szukalem! Fotografia znowu stala sie przyjemnoscia.
Z czasem dokupilem troche szkiel i dzisiaj M9 jest moim podstawowym zestawem.
Nie ma oczywiscie idealow wiec D3s zostawilem do dzikiej przyrody i wysokiego ISO.
Ostatnio trafil w moje rece OM-D wraz z 20, 45 i 75; wrazenia (negatywne) z perspektywy FF usera (oczywstosci pomijam):
- Obrazek jest spoko, da sie uzywac. Wysokiego ISO raczej nie.
- AF dziala fajnie, ale czesto nie chce trafic w male elementy (ptak wsrod lisci na przyklad). MF nie istnieje (nie daje sie uzywac).
- Body nie jest wcale takie male; M9 jest mniejsza
- brak czegokolwiek co mozna by wykorzystac do "zone focusing", street tym czyms jest trudny, trzeba patrzyc w ekran
- blackouty; nigdy sie do tego nie przyzwyczaje
- AFC nie istnieje
- brak jasnego szerokiego szkla (chyba)
Zabralismy OMD na safari, uzywala go moja zona. Wszystko bylo dobrze do pierwszej "akcji", zona kategorycznie zazyczyla sobie prawdziwego aparatu i zebym tego kompakta sobie wsadzil...

Powodem byly blackouty i AF ktory sie nie sprawdzil.
Ale w koncu OM-D zostal w rodzinie.
Ja zostaje z M9, zona z OM-D (z zastrzezeniem, ze na nastepne safari zabiera normalne body). Duze FF zostaje na specjalne okazje. Moral z tego taki, ze nie wyobrazam sobie swiadomego uzytkownika FF przechodzacego na m43 (albo NEXa).