Od jakiegoś czasu nurtuje mnie temat czy na sesj fotograficznej powinien być schemat "fotograf - modelka" czy może "fotograf i jego przestrzeń artystyczna".
Pierwsze podejście jest typowo rzemieślnicze, stawia podział, ścianę. Drugi - namaszcza fotografa jako kogoś kto ma wizję, a modelka jest tworzywem do pokazania tej wizji.
Można pójść dalej i zastanowić się, czy sam proces powstawania zdjęcia, pracy nad nim nie jest (zarówno dla fotografów jak i innych osób na sesji) rodzajem happeningu. Spotkaliście się kiedyś z sytuacją, że sesja byłą wspaniała i wszyscy są bardzo zadowoleni, a mimo to (z uśmechem na ustach) wyrzucajazdjęcia do kosza jako nieudane?