Prezentację moich wnucząt chcę zakończyć mocnym, choć troche przydługim, alcentem.
Justynka niemal od czasów żłobka interesowała się przyrodą i fotografią. W mieście z niepokojem przyglądała się z balkonu kotu polującemu na ptaki.
A na wsi w tym czasie pobierała od dziadka "nauki" fotografowania przyrody:
Później zaczęła też zaprzyjaźniać się z lokalnymi drapieżnikami:
Ma też swój udział w budowie czatowni na borsuki kilkaset metrów od domu: