Jakoś ostatnie dwa lata były w rodzinie okresem kilku pożegnań. Z przyzwyczajenia brałam aparat, fotografowałam ceremonię, oczywiście, gdy rodzina dalsza, w uzgodnieniu z najbliższymi zmarłego. W jednym tylko przypadku o zdjęcia zostałam poproszona po 2-3 tygodniach, w każdym innym - od razu. Jakoś wszyscy chcieli mieć utrwalone pożegnanie bliskich, a w natłoku spraw i wśród łez o tym akurat nie pamiętali, czemu nawet nie ma co się dziwić.
Oprócz samego pożegnania ważne było dla rodziny, zwłaszcza w przypadku dużych ceremonii, zobaczenie na zdjęciach, kto pamiętał i był obecny
Oczywiście, żadnych zdjęć w trumnie, jestem zresztą przeciwna robieniu takiego widowiska. Takie pożegnanie powinno być tylko dla najbliższych, a nie dla gawiedzi.



Odpowiedz z cytatem

