Straż miejska, to organizacja satyryczna. Dzisiaj dopadł mnie strażnik miejski za brak maseczki. Miał rację, wyszedłem z krzaczorów mogących robić za las i zapomniałem. Nie ma dyskusji, jest umowa społeczna, że chodzimy w maskach i trzeba jej przestrzegać niezależnie od indywidualnego do niej stosunku. Na tym polega społeczeństwo. Na swoje usprawiedliwienie mam to, że w krzaczorach byłem z piękną modelką i pstrykaliśmy nie do końca grzeczne fotki. Zapomniałem o włożeniu maseczki po wyjściu z "lasu", ale w pełni siebie rozumiem, są takie chwile w życiu mężczyzny, kiedy warto zrobić coś, po czym można o czymś zapomnieć i ponieść konsekwencje. Mówi się trudno i brnie się do przodu. Śmieszne lub nieśmieszne było to, że strażnik siedział z kolegą w samochodzie i obaj nie mieli maseczek. Sytuacja wydała mi się nieco absurdalna. Rozstaliśmy się ze strażnikami w miłej atmosferze![]()