Teoretycznie w Polsce nie można publikować niczyjego wizerunku bez jego zgody, chyba że: a) jest to osoba publiczna w czasie pełnienia swoich obowiązków; b) jest to osoba będąca uczestnikiem jakiegoś zgromadzenia masowego; c) jest ona tylko elementem krajobrazu.
Problem z brakiem zgody na publikację wizerunku w przypadku niekomercyjnej fotografii ulicznej istnieje tylko wtedy, gdy sfotografowana osoba będzie chciała zrobić z tego powodu zamieszanie i nie będzie zainteresowana żadną ugodową formą rozwiązania sprawy (przyjęcie zapłaty, zaniechanie publikacji). Fotografia uliczna istnieje od dziesiątków lat, a przypadków tego typu było w Polsce dokładnie zero - w przeciwnym razie w środowisku byłoby o nich głośno.
Gdyby nawet jednak doszło do najgorszego scenariusza, to fotograf nie jest zupełnie bezbronny. Najczęściej tożsamość fotografowanej osoby nie jest istotna dla fotografii. Czy to byłby Jan Kowalski, czy Antek Nowak, nie miałoby żadnego znaczenia dla odbioru zdjęcia. Tutaj postać jest tylko elementem krajobrazu miejskiego.
Inna sprawa jest taka, że nie we wszystkich krajach prawo jest tak restrykcyjne. W większości państw europejskich nie ma problemu z niekomercyjnym publikowaniem wizerunku osoby, która pokazując się w miejscu publicznym i tak swój wizerunek wystawia "na pokaz". Osobiście uważam, że świadome łamanie praw ograniczających swobodę wyrazu artystycznego w niektórych krajach o tendencjach zamordystycznych (w naszym przypadku na szczęście dość lekkich, jeszcze...) jest wyrazem obywatelskiego nieposłuszeństwa, którego mało prawdopodobne konsekwencje jestem w stanie wziąć na siebie.