Bardzo bym chciał, by było jak piszesz, ale niestety w kajaku ciężko pewne rzeczy przeskoczyć. Zwłaszcza, że jest nas zazwyczaj 8-10 osób, rzeka ma też określoną szerokość, różny nurt jest w różnych odcinkach i są często upierdliwe przeszkody. Mamy też różne umiejętności i różne umiejętności mają kajakarze napotkani na rzece, co czasem rozbija naszą grupę. Nie bez znaczenia jest też fakt, że każdy z nas ma też różną masę w kajaku (swoją i swoich gratów), co jest kosmicznie istotne. Dodatkowo te nasze wyprawy to są szybkie strzały. Naprawdę ciężko jest płynąć 25-30 km po rzece szybciej od innych, tak by cyknąć każdego kumpla z frontu. Gdybyśmy pływali tydzień lub dwa, to były też inne foty. Sama wymiana baterii w aparacie, to czasem strata 100 m do kumpla przede mną. Dodatkowo rejestruję podczas spływu film i to też nie pomaga. Kiedyś się mówiło, że "jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego". I tutaj to niestety trochę ma odzwierciedlenie. Reasumując łatwo z aparatem w kajaku nie jest. Mam wrażenie, że na lecąc paralotnią ma się większe pole do popisu. Choć oczywiście to też wymaga pewnej wiedzy i umiejętności.
- - - - - - - - - - AKTUALIZACJA - - - - - - - - - -
Zależy od rzeki, ale słusznie prawisz. Na tych ostatnich nie ma większego problemu. Dopiero końcówka Rurzycy robi się bystra i wtedy warto patrzeć przed siebie. W zeszłym roku na Rudej było tyle przeszkód, że liczba zdjęć wyszła symboliczna. Podobnie jest na piekiełku na Welu. Tu zdecydowanie zdjęć już nie robię.
Poniżej Ruda.
- - - - - - - - - - AKTUALIZACJA - - - - - - - - - -
niestety 2 komentarzy z wideo dać nie mogę