Znów na forum opisuję swój kolejny pierwszy raz
Dla większości z Was to pewno nic odkrywczego ale dla mnie to był powiew fotoświeżości (rzecz cenna w chlewiku).
Trafiłem niedawno na PORADNIK FREELENSINGU i w niedzielę spróbowałem bawić się w fotografowanie z odpiętym obiektywem.
Technika ta daje ciekawe efekty pozwalając na swobodne operowanie płaszczyzną ostrości i wpuszczanie nadmiarowych figlarnych fotonów na matrycę.
Wprawa pozwala na zmniejszanie roli przypadku w końcowym produkcie. Minimalne ruchy obiektywem lub aparatem mają duży wpływ na końcowy efekt. Z moich prób na razie wychodzi głównie tilt & shit
Poza oczywistymi kłopotami ze stabilnym trzymaniem luźnego obiektywu w jednej ręce i aparatu w drugiej, mam parę innych wątpliwości. Może ktoś jest bardziej biegły w tych zabawach i zechce się podzielić wiedzą.
Przede wszystkim nie bardzo wiem na jaką odległość ostrzyć. Na ekranie e-510 nie widać subtelnych różnic a później oglądając na monitorze, nic już nie pamiętałem. Raczej robiłem zdjęcia z obiektywem ustawionym na nieskończoność
Poza tym nie wiem czy bawić się w blokowanie przesłony (taśmą klejącą). Może ktoś eksperymentował z różnymi przesłonami? U mnie wszystko na razie na 1,8. Pentacon zebra jest wtedy miękki ale i tak w tej technice chyba zawsze ostrość będzie mało ostra.
I wreszcie, jak robić zdjęcia nocne? One szczególnie mnie urzekły ale nie wyobrażam sobie stabilnego trzymania obiektywu w ręce przez kilka sekund.
Pozwalam sobie wrzucić kilka bardzo początkujących zdjęć z pierwszej próby. Ładne zdjęcia są np. na fotoblogii Mam nadzieję, że komuś idea lewitujących obiektywów też się spodoba i będziemy się tu dzielić doświadczeniami.
![]()