Witam,
pstrykamy te zdjęcia jak opętani (no - przynajmniej ja) i czasami chciałoby się coś na ścianie powiesić. Zawsze można iść do tzw. lab-u i zamówić odbitki.
Mnie się akurat parę lat temu odechciało zdawać na pana (lub panią) z lab-u i postanowiłem kupić drukarkę do fotografii.
Pierwsza padła (zajechałem głowicę) po ośmiu miesiącach i około 12.000 zdjęć. To był Canon Pixma IP 4500.
Następny jest Canon Pixma IP 3600 i tutaj jest fajnie - nie używam 2 miesiące, w drukarce tusze ActiveJet'a i nie ma problemu. Zero zasychania i kłopotów.
Jeśli ktoś zastanawia się nad kupnem - polecam.
A jak to jest w Waszym przypadku? Raczej Lab, czy samodzielna walka?
Pozdrawiam po Świętach,
Gryphoon