Zamieszczone przez
Tadeusz Jankowski
- - - - - - - - - - AKTUALIZACJA - - - - - - - - - -
Kilka słów o celownikach.
Preferuję celowniki wziernikowe zarówno optyczne (OVF w lustrzankach), jak i elektroniczne (EVF) w bezlusterkowcach.
Główny powód, to dokładność kadrowania, a ta wynika z "przejrzystości" obrazu jaki widzę w takim celowniku, co jest podstawą do szybkiej (relatywnie) analizy oraz korekcji kadru zarówno przez obrót, czy przesuniecie aparatu, odejście od, czy przybliżenie do fotografowanego obiektu, jak i drobną zmianę ogniskowej obiektywu.
Porównując celowniki ekranowy w postaci monitora z tylu aparatu z celownikiem wziernikowym, widzę pewną zasadniczą wadę tego pierwszego ujawniająca się natarczywie i denerwująco w dni słoneczne. Tą wadą jest zaszarzenie obrazu na ekranie oraz w niektórych położeniach względem słońca bardzo dokuczliwe pojawianie się na ekranie odbicia własnej twarzy.
Celownik ekranowy jest bardzo wierny przy fotografowaniu w pomieszczeniach, pozwala szybciej kadrować, komponować (o ile są do tego małe luzy czasowe, nie ma pośpiechu), pozwala oceniać obraz patrząc z bliska i z oddali, pozwala na ocenę obrazu złapanego przez obiektyw z różnych nieco odległości i kątów widzenia. Celownik taki potrzebuje czasu i spokoju. Jest bardzo przydatny w pracy makro pod warunkiem, ze obrazu na nim nie zamula silne światło. Celownik ten daje taki sam obraz, jaki zobaczymy potem na ekranie monitora komputerowego, czy prawie taki sam na odbitce (oprócz kolorów).
Patrząc przez celownik wziernikowy skupiam się na tym, by widzieć w głąb, oraz na to, by widzieć obraz fotograficzny odbitkowy, który jest płaski. To drugie jest dużo łatwiejsze przy celowniku ekranowym, gdzie obraz jest "płaski" fotograficzny z natury.
Niemniej przy pewnych typach fotografowania celownik wziernikowy lepiej mi służy. Jest szybszy i dokładniejszy.
TJ