Muszę przyznać,że matka z dzieckiem nie biorą drogo za pozowanie.
Zanim jednak dotarliśmy do celu wyprawy , obeszliśmy pół rezerwatu (taktyka Piotra)
Naradom i planom nie było końca
niektórym nawet zaczęło się dymić
tym bardziej,że po rozlewiskach szalały hordy innowierców
ale przyjazne nastawienie lokalnej fauny poprawiało samopoczucie zagubionych w akcji
do tego stopnia,że niektórzy fotografowali z grzbietu rumaków
A napotkana matka samotnie wychowująca..
pożywiając się..
rozsyłała wokół całusy
i nawet napaść sfory psów nie popsuła nam humorów