dobas - już tłumaczę.
Po pierwsze - przebrnąłem przez kilkadziesiąt uroczystości, raz lepiej, raz gorzej - ale i po ostatnich dwóch nauczyłem się czegoś nowego w kwestii doboru oświetlenia i coś tam zrobiłem gorzej niż zrobiłbym teraz. Mój wniosek - ślub nie jest najlepszą okazją do uczenia się fotografowania, a osoba która ma aparat od niedawna i pyta "jak ustawić aparat, by nie wychodziły szumy na ślubie" nie zrobi nic innego niż tylko niepotrzebny tłum. Umiejętności sa tu absolutnym priorytetem. Sama nie zrobi sensownych zdjęć, nie nauczy się też niczego, bo jeszcze niewiele potrafi.
Po drugie - nawet jeśli ktoś posiada już wiedzę i doświadczenie w obsłudze aparatu "w świetle zastanym" (czego raczej nie ma autor wątka) - zazwyczaj wymięknie przy pierwszej próbie użycia lampy. Efektem będzie kiszka + przeszkadzacz.
Po trzecie - przez te kilkadziesiąt uroczystości nauczyłem się bezwzględnie wyrzucać natrętnych gości a aparatami wałęsających się pod ołtarzem. Uwierz mi albo nie - 99,9% z nich nie rozumie w jaki sposób może mi przeszkadzać "przecież nie zasłaniamy pary!". Tak jak ludzie na filmie, który załączyłem - "przecież grzecznie siedzimy i nie przeszkadzamy"... taakkk.... To nic, że później sa w tle... nie rozumieją, a raczej nie rozumią.
Po czwarte - osoba bez doświadczenia nie tylko nagatywnie wpływa na zdjęcia wykonywane przez wnajętego fotografa (któremu płaci się za jakość - nikt nie podziękuje mu potem za zwalnone zdjęcia), ale również na przebieg ceremonii. Po prostu trzeba wiedzieć jak sie poruszać, czego nie robić, co można, itp. Sam np. niedawno dowiedziałem się, że są księża, którzy nie tolerują fotografowania w trakcie kazania (większość ma to gdzieś, ale trafiają się też cieższe przypadki...) Przy zakłądaniu obrączek, wystarczy dwóch dodatkowych pstryków dookoła pary młodej i gościom będzie musiał wystarczyć przekaz dźwiękowy, bo nic nie zobaczą z tego momentu
Problemem jest to, że pary młode nie rozumieją tego wszystkiego i, mając dobre intencje, proszą kogoś o zdjęcia jako dodatkowy fotograf, a proszeni, w dobrej wierze, zgadzają się. Błąd! Tak samo jak nadmiar drożdży w chlebie spowoduje jego opadnięcie zamiast większą pulchność, tak samo nadmiar aparatów spapra zdjęcia! Moi klienci już na pierwszym spotkaniu są uświadamiani, że jeśli ktoś będzie łaził w kościele dookoła nich - zdjęcia będą gorsze (mam z resztą takie zastrzeżenie w umowie).
Myślę, że niewiele osób wypowiadających się (w dobrej wierze) w tym wątku ma swiadomość tego, że dla fotografa tzw. zawodowca reportaż w kościele to największy stres i prawdopodobnie najtrudniejszy moment reportażu. Większość momentów trwa kilka sekund, nie da się ich powtórzyć, nie da się zmienić kadru, nie da się szybko zmienić światła, ustawień, itp. Do tego trzeba pamiętać o tym, aby nie rzucać się w oczy, nie biegać, nie przewracać XV-wiecznych rzeźb i nie dasćsię podpalić przez świeczki-dekoracje. Jeśli do tego dochodzi amator, który stoi sobie w jednym miejscu 2 minuty i wertuje menu aparatu w celu wybrania najlepszego programu tematycznego... wiadomo. Gość może nie zrobić zdjęć, może wytłumaczyć sie tym, że po pijaku zgubił kartę albo zalał ją wódką, itp. - człowiek wynajęty nie może sobie na to pozwolić.
A jesli chodzi o zaczynanie - nie wiem jak inni, ale ja zaczynałem samotnie, "po rodzinie", wypytując oczywiście wcześniej o porady doświadczonych kolegów. Dlatego jest mi bardzo wstyd za pierwsze 2-3 sluby, które zrobiłem...

Moją jedyną sensowną poradą dla autora wątka jest nie fotografować w kościele - a jeśli już bardzo chce, to tylko z tyłu lub z chóru. No i na imprezie oczywiście do woli (z wyj. pierwszego tańca)
PS. Nawet nie zauwazyłem jak się rozpisałem... ciekawe czy ktoś to przeczyta
