Ostatnio okazyjnie nabyłem na jednej z aukcji aparat Yashica FX-D wraz z obiektywem 50 f1,7. Zależało mi głównie na doskonałym szkle a aparat, według opisu niesprawny, miał trafić do kosza. Okazało sie jednak że obiektyw jest także w opłakanym stanie, choć przed zakupem dzwoniłem do sprzedawcy który zapewniał mnie o doskonałym stanie optyki. Nie załamując rąk podjąłem próby reanimacji aparatu.
1. Zablokowany naciąg okazał się winą zakrywki od baterii która nawet maksymalnie dokręcona nie przewodziła prądu. Po wymianie aparat ruszył i pojawił sie pierwszy uśmiech na mojej twarzy
2. Niestety co jakis czas blokowało sie lustro, w zupełnie nieprzewidywalnym momencie. Lekkie pukniecie ręka powodowało powrót lustra. Zaciekawiony zjawiskiem odkryłem że przyczyną jest gąbka amortyzujaca lustro która była w tak tragicznzm stanie rozkładu że zamieniła się w lepką substancję a ta z kolei "zatrzymywała" lustro w górze. Po wymianie i solidnym czyszczeniu aparat zaczął działać bezbłędnie na wszystkich czasach.
3. Wizualnie aparat przypominał kapcia w stanie rozkładu. Zaczołem od czyszczenia, Nastepnie wpadłem na pomysł wymiany oklein, dokupiłem WINDER na giełdzie za 5zł!
Teraz jestem szczególnie dumny że udało mi się Yashicę przywrócić do życia. W weekend test z filmem, mam nadzieje że pomyślny. A co wam się udało odratować od zapomnienia?
Dla ciekawych zdjęcia przed i po: