przeczytałem już mnóstwo postów na temat hot pixeli, a dokładnie pixel mappingu w olympusach, a mimo to parę rzeczy nie daje mi spokoju .....
trafiłem na e-500 który z marszu miał widoczne zlepione 4 hot pixele (hot bo iluminacja była rózna w zależności od ekspozycji) juz na migawce 1/20 - widoczne były praktycznie na kazdych zdjeciach, [wiadomo -szczególnie jak znałem już ich pozycje]. Męczyło mnie to okrutnie, w końcu nowy aparat a tu taki pixel ... Nie wytrzymałem i zrobiłem PIXEL MAPPING na zimnej matrycy.
Ku mojej olbrzymiej radości: 3" migawka i nic zero hot pixeli - przygladalem sie w tym miejscu gdzie były tamte 4 i śladu po nich nie ma.
Teraz mam szare przy migawce 5"wiec to chyba nienajgorzej.
Ale do rzeczy.
1) Czy to że miałem w "nówce" taką sytuacje jest normalne ?? i czy dlatego moge się spodziewać że będą pojawiać się jak grzyby po deszczu
2) Czy pixel mapping błednie nie oznaczył przy okazji wielu sprawnych pikseli ?? i teraz zamiast 8.000.000 mam 7.000.900![]()
3) Czy już wiadomo czy PIXEL MAPPING jest odwracalny ?? (firmware itp..)
5) czy fakt że zrobiłem pixel maping w nowiutkim aparacie nie spowodowało że matryca w sposób znaczący się zestarzała ?? i wogole czy dobrze zrobiłem ??
dzieki i pozdrawiam
ps. obiecywałem sobie że jak go kupie nie będe robił zdjęcia dekielkaech obiecanki cacanki