Jak dobrnąłem do końca wątku, zrodziła się we mnie takie pytanie. Dlaczego musisz czekać na ten sprzęt tyle czasu?
Tyle czasu jedzie z tego Hamburga? Można by przyjąć dla spokoju, że tak. W końcu co obchodzi klienta, skąd jest aparat. Produkt ma być nowy, nie śmigany, i ofoliowany.
Ale dalej tak sobie gdybałem i pojawiło się drugie pytanie. A co jeśli cała sprawa nie wyszła nawet poza dział foto MM? Sprytny pan X powiedział, że trzeba czekać na OPL bo nie ma sprzętu na wymianę, etc. A po co robić sobie kłopot? Pisać papiery z wyjaśnieniem zwrotu? Przecież aparat działa, a jakieś tam plamki, otarcia... No cóż "wady fabryczne". Lepiej jest więc zaczekać na klienta. Skoro kolega Mroqu nie chciał sprzętu, to weźmie go inny nieświadomy napalony klient. Podczyści się go za pamięci, powie się mu, że te "otarcia to fabryczne". A na odwrócenie uwagi da mu się gratisa, tanią kartę pamięci, która w opowieściach sprzedawcy urośnie do demona prędkości zapisu i odczytu.
Z kolei dla "niesfornego" i "niegrzecznego" klienta, który wybrzydzał przy zakupie/wymianie trzeba załatwić nieśmigany produkt bo znowu się przyczepi. A kiedy on przyjdzie do sklepu? Ano przyjdzie wtedy gdy upłynni się ten towar, który jest w magazynie. Sprzedawca przyciskany przez kierownictwo jest zdolny do kreatywnego podejścia do klienta i upłynniania zapasów magazynowych tak by nawet zwrotu do producenta nie było.
Powyższa teoria spiskowa nasuneła mi się po przeczytaniu wątpliwości kolegi Mroqu'a i zasłyszanych opowieści o sprzedawcach w sieciowych sklepach z elektroniką.