Obiektywni musze przynzac, ze nie spotkałem jeszcze kameramana który nie rozpieprzałby klimatu każąc np. pannie młodej zakładać podwiązkę na 8 sposobów albo zmuszając pana młodego do rozbierania się i ubierania po raz drugi. Obiektwnie sądzę też, że przekaz filmowy służy do jednoraozowego obejrzenia i nikt do niego nie wraca.
Filmowanie na polskich ślubach to zwyczaj sprzed kilkunastu lat, kiedy kamera (i odtwarzach marki Goldstar w domu) były wyznacznikiem bogactwa, a posiadanie kameruna było obowiązkowm elementem slubnej pokazówki. Nikt nie ogląda dzis tamtych filmów - w przeciwieństwie do zdjęć.
Co do drugiego - ludzie czasem rozmawiają ze sobą i nie porozmiewają sie wyłącznie w formie pisemnej...
