Od jakiegoś czasu chciałem zmienić body z E-510. Brakowało mi LV z odchylanym ekranem, bo robię dużo autoportretów. Stojąc przed obiektywem nigdy nie wiedziałem, jak będę ustawiony w kadrze i czy czasem nie utnie mi pół głowy. Stąd decyzja o zmianie body.
Rozważałem E-30 i E-620. Pierwszy na pewno z nieco lepszą funkcjonalnością, ale większy i cięższy, a sporo jeżdżę z aparatem. A że dłonie mam normalne, a nie jak dwie łopaty, to tym bardziej E-620 mi podpasował.
Podejrzewam, że wiele osób waha się z przejściem z E-510 lub E-410 na to body. Mam je od kilku dni i postaram się streścić moje wrażenia.
1. W stosunku do E-510 jest lżej. Mniejszy akumulator powoduje, że wyraźnie szyja podczas długiego spaceru mniej się męczy. Duży plus dla nowej konstrukcji.
2. W stosunku do E-510 uchwyt jest niestety o wiele mniej wygodny. Aż takich małych dłoni to ja nie mam, lepiej trzymało mi się E-510, mam nadzieję, że nabiorę wprawy.
3. Szybkość AF - subiektywne wrażenie - jest lepiej. Mam te same szkła co w E510 (jak w stopce) i AF działa mi jakby lepiej niż w E-510, ale wiadomo, że te szkła są i tak bardzo wolne.
4. AF w LV - tutaj aparat pokazał pazurki. W typowych sytuacjach zdjęciowych można ustawić ostrość (z wybranymi obiektywami, zainteresowanych odsyłam na stronę producenta) w trybie detekcji kontrastu, czyli jak w kompakcie. Dla mnie rewelacja w stosunku do E-510. Niestety nie działa (choć łudzę się, że będzie nowy firmware) z ZD35mm, ale z kitowymi działa dobrze.
5. Szybkość trybu seryjnego - to się naprawdę odczuwa. 4 kl w stosunku do 3 kl do istotna różnica.
6. Radiowe sterowanie lampą - jest wygodne. Wcześniej jak chciałem wyzwalać lapę zdalnie, to korzystałem w fotoceli wmontowanej w FL-36R. Ale przy zmianie siły błysku trzeba ręcznie podejść i pokręcić kółkiem, nie zawsze to jest wygodne, można poruszyć starannie ustawioną lampę. Dzięki radiowemu sterowaniu można to zrobić z poziomu aparatu - dla mnie super.
7. Podświetlane przyciski z tyłu - jak na pierwszą noc z aparatem, póki nie nabrałem wyczucia - fajna sprawa.
8. LV ostrzega, kiedy się za bardzo matryca nagrzeje. Focić można, ale jakość spada dramatycznie. Nie jestem pewien, bo w E-510 LV było mało użyteczne, czy też tam było coś takiego. Tutaj jest i fajnie, bo korzystając z LV łatwo rozgrzać elektronikę tak, ze potem strasznie szumi.
9. Wizjer - minimalnie lepszy niż e E-510. Lepsza prezentacja informacji i minimalnie większa widoczność. Trzeba się jednak przyzwyczaić, bo nastawy są pokazane na dole, pod kadrem, a nie po prawej. Mnie oko samo szło w prawo, żeby np. sprawdzić przesłonę, a tu trzeba na doł spojrzeć.
10. Jakość wyświetlacza - ogromny skok jakościowy. Czytelny, ostry, bardzo żywe kolory - o wiele, wiele lepszy niż w E-510.
11. Matrycja wykazuje odczuwalnie lepszą pracę do ISO800. 1600 mało użyteczne, a 3200 - w zasadzie tak szumi, że praktycznie mogłoby go nie być, choć mogę sobie wyobrazić, że czasem trzeba coś sfocić w takich warunkach, ze nie ma wyboru i lepiej mieć tę opcję, niż nie mieć.
12. Skok ISO nie tylko co 1 EV, ale co 1/3 EV (dla konserwatywnych można
przejść na 1 EV, ja tak osobiście wolę, bo szybciej mogę przejechać ze 100 do 800).
13. Efekty artystyczne: nie komentuję, bo tylko sprawdziłem jak to wygląda i używać raczej nie będę. Ze wszystkich "fotografia otworkowa" mnie najbardziej się podobała.
14. Miejsce na karcie szybciej uciekaWarto myśleć o dokupieniu pojemności. Ja miałem w E-510 CF4GB + xD 2 GB, teraz chcę dokupić jeszcze 8-16 GB. To oczywiście sprawa subiektywna.
Podsumowując:
Absolutnie nie żałuję zmiany body na E-620. Bateria ma mniejszą żywotość, więc warto od razu kupić zapasową. Dla mnie to strzał w 10tkę: o wiele łatwiej autoportrety i makro mi się robi, czuję lepszy procesor i matrycę (szybsze serie). Nieco niższa waga z baterią = mniej obciążona szyja na spacerze. Ekran jest tak ładny, że moja ukochana sama dziś mi fotki porobiła, choć jest ogólnie niezainteresowana kompletnie fotografowaniem. Póki co - poza nieco mniej wygodnym w moim wypadku trzymaniem - same plusy z przejścia z E-510. Jedna tylko wada - to dość drogie przejście, niestety. Gdyby nie te autoportety, to na pewno zainwestowałbym w lepsze szkło, a nie zmianębody. Ale i na szkło przyjdzie czas, a póki co - nie żałuję, bo autoportety robi mi się o wiele, wiele lepiej, a o to przede wszystkim mi chodziło.
Myślę, że Olympus naprawdę dał radę, choć nie ukrywam, że moim zdaniem sensowna cena tego korpusu to ok. 2000 zł, a nie prawie 3000 zł. No, ale cóż... Olympus to nie jest tania pasja. Za to jaka przyjemna!