Stało się to, co dzieje się co roku... Nadejszła wiekompomna pora kwiatków. widać to w galerii.
Pierwsza sprawa - nie mam nic przeciwko fotografowaniu kwiatków. Jest to nawet zrozumiałe, po szarzyźnie ostatniej zimy, wyłażące to i ówdzie kolorki działają jak magnes. Ale... jak już fotografujecie kwiatki, to włóżcie w to zajęcie choć odrobinę wysiłku:
I. Nie fotografujcie kwiatka w centrum kadru, często ledwo mieszczącego się w kadrze - żelazne zasady kompozycji są nieubłagane!
II. Nie fotografujcie kwiatka świeca mu prosto w oczy wbudowaną lampą, tudzież ostrym słońcem o 12:00! Zajrzycie do niego późnym popołudniem, kiedy słońce jest delikatniejsze - albo rozproszcie ostre światło! Kwiatki nie lubią ostrych cieni!
III. Nie fotografujcie na maksymalnie rozwalonej przesłonie - kwiatki nie lubią papierowej głębii ostrości, a o nią nietrudno.
Jeśli już przebrniecie przez pierwsze trzy kroki do doskonałości:
IV. Zwróćcie uwagę na tło, na to, co jest za kwiatkiem! Kwiatek nie owad - nie ucieknie, można poświecić mu kupę czasu i zrobić naprawdę ładne, estetyczne zdjęcie - niekoniecznie błyskawiczny pstryk z biodra.
V. Spróbujcie zbudować z kwiatka i jego otoczenia jakąś kompozycję, jakąś całość - a nie róbcie tylko dokumentalnych zdjęć do podręcznika botaniki.
Popatrzcie na całkiem ładne kwiatowe produkty z galerii i zastanówcie się - czy tak tez można?
https://galeria.olympusclub.pl/displ...bum=3732&pos=0
https://galeria.olympusclub.pl/displ...bum=1178&pos=0
Lub absolutną mistrzynię gatunku - http://www.obiektywni.pl/autorzy/autor-821-0-0-0-0.php
Dziękuję za wypowiedź.