hej
wykrecik, blackbird: pierwsze kroki byly zdjeciami na slubie kolezanki kiedy wskoczylem przed oltarz zrobic kilka zdjec dla siebie, gdzie pracowal wynajety fotograf. staralem sie mu sie wlazic w kadr, ale juz bym teraz tego nie zrobil tylko dal mu spokojnie dzialac nie stwarzajac zamieszania. pierwszy raz byl strasznie stresujacy, nie wiedzialem jakie mam prawa i kadry byly takie do d.. wpadlem, bach-bach, wypadlem. no, ale jak by nie bylo - to bylo jakies doswiadczenie.
drugi raz - to byl dopiero pierwszy raz, kiedy bylismy jedynymi (ja z kolega) fotografujacymi ten slub. zostalismy zaproszeni, mlodzi tak chciel-nie chcieli zdjec. wkoncu mieli kamerzyste - to po co im aparacista. we dwojke cos tam umeczylismy, tak ze nie bylo obciachu. cieszy nas to, ze poczatki nie byly bardzo oblozone cisnieniem, ze moze sie cos nie udac. teraz
wjezdzamy zupelnie na luzie bo wiemy, ze jakie warunki by nie byly - trzeba zrobic zdjecie. fakt - duzo potu sie leje podczas pracy, ale widok oznak radosci mlodych kiedy pokazujemy gotowe - bezcenne
Mysikrólik: tak sobie ogladam czasem oferty innych producentow, ale zawsze dochodze do wniosku, ze moj olympus w zupelnosci pozwala na wygodna prace i realizowanie zamierzonych pomyslow. znam ten sytem, obsluge aparatu, odpowiada mi jego solidnosc i niezawodnosc, mozliwosci, jakosc zdjec. nie jestem zadnym firmowym fanatykiem a mam olympusa bo odpowiada mi jego funkcjonalnosc. gdyby taki sprzet produkowal kenwood, albo hitachi - mialbym ich produkty