obojetnie czym mozna robic zdjecia, trzeba umiec sie tym poslugiwac, wiedziec jakie sie osiagnie efekty. najwazniejsze jest przede wszystkim budowanie kompozycji. moze to byc (jak pisal kiedys fotomic) "bolka trampek". jakie cisnienie wywoluje widok zdjec kadrowanych "aby tylko bylo". przegladajac wiele zdjec slubnych lape sie za glowe i wypowiadam "k.. jak mozna?!! nawet ja, nawet po pijaku lepiej bym to zrobil!". nie koniecznie w kadrze musi byc cala zaloga tesciow, szwagrow i siostrzenic.. kazde zdjecie powinno byc kadrowane z mysla "powinienem tak skadrowac jak bym mial to namalowac farbami, pedzelkiem, gdybym umial malowac - czyli bez zbednych elementow, z dbaloscia o pozy, ksztalt ciala, kat odwrocenia, pochylenia glowy.. itd - czyli gdybym mial namalowac taka scene nie dodal bym w tle jakiegos wiadra, traktora, rynny, ksztaltu, ktory nic nie wnosi do obrazu.. itd". wiem, ze nie zawsze sie da, bo nie ma sie na wszystko wplywu, ale trzeba sie ruszac, myslec, upocicto nie sa fotki na ognisku i trzeba dac z siebie wszystko. czasem warto przyciac glowe chroniac zeby w kadrze nie znalazla sie jakas reka albo noga krzesla. warto miec mozliwosc zastosowania niskiej wartosci przyslony owocujac zamaskowaniem w nieostrosci zbednych rzeczy.
sam kilkukrotnie uczestniczylem w zdjeciach slubnych. w kosciele w wiekszosci bez lampy, utrzymujac zdjecie nieporuszone. wychodze z zalozenia, ze zdjecie nie musi byc zyleta. najwazniejsza jest jego kompozycja i emocje jakie zawiera. warto porozmawiac z mlodymi o stylu zdjec, wytlumaczyc cos o czym nie maja pojecia, otworzyc im oczy na pewne sprawy.
e510 a sluby - dla mnie to zestawienie brzmi swietnie. z calym powodzeniem mozna zebrac swietne plony. pewnym problemem moze byc rozmiar wizjera. niewprawiony fotograf nie zrobi dobrego zdjecia skoro nic nie widzijednak glowne atuty aparatu - wysokie iso i stabilizacja to rzeczy, ktore mozna wykorzystac.
drinken przy fotografowaniu na powaznie - to nie jest dobry pomysl![]()