Zamieszczone przez
ToTom
Wydaje mi się, że hobby fotograficzne rządzi się dokładnie takimi samymi prawami, jak każde inne. Na początku jest tanio. Łapiesz bakcyla i potem już "Sky is the limit". Kusi, żeby mieć najlepsze co można, żebyś to Ty był słabym ogniwem a nie zabawki. Czasem trwa to rok, czasem dekadę... To samo modelarze, wędkarze, samochodziarze... Po prostu dla hobbysty pieniądze nie mają takiego znaczenia jak dla zawodowca, który kupuje narzędzia pracy i liczy na zwrot/zysk. Amator co najwyżej ma samorozwój i najważniejsze - czerpie przyjemność ze swojego hobby.
Fotografia dodatkowo ma ten plus, że efektem końcowym jest "sztuka". A że każdy ma inny gust, a i narzędzi jest mnóstwo, to daje to szerokie pole do popisu. Można tanio, można drogo, można lekkim i można ciężkim sprzętem. Jeśli zdjęcie ma treść, jest "ładne" i, co szczególnie chyba ważne dzisiaj, jest dobrze obrobione, to co za znaczenie mają narzędzia?
I teraz do rzeczy. Dlaczego m4/3? Po półtora roku od spełnienia mojego marzenia z 2012 r. (marzenia o EM5), mogę z pełną świadomością napisać, że używanie EM5 i EM1 z obiektywami PRO daje niesamowitą przyjemność obcowania z pięknym, dobrze wykonanym sprzętem. Porównywanie 25/1.2 z najtańszą pięćdziesiątką w systemie FF jest bezsensowne. Obiektyw to nie tylko kąt widzenia i GO. Dla mnie np. ważne jest ile ma listków przysłony bo to definiuje też jaki jest rodzaj rozmycia, jaka jest kultura obsługi i jak wygląda. Kiedyś nie zwracałem na to uwagi, ale już doceniam fakt uszczelnienia. Dodatkowo obiektywy PRO (i nie tylko) dają możliwość używania ich od pełnego otwarcia z dobrą ostrością od brzegu do brzegu. W dodatku na f4 jest wielka GO więc w terenie nie trzeba iść w ISO>200 i nosić statywu.
Ostatnio rozbiłem kolejna przymiarkę do spróbowania FF. W tym momencie ceny na nowy A7III są takie, jak tydzień temu na używane. Ale żeby mieć takie samo odczucie/przyjemność używania w FF jaką daje mi m4/3, trzeba iść w drogie, dużo większe i dużo cięższe obiektywy.
Jednak podziękuję... Czemu? Bo wczoraj wrzuciłem do starej ponad 20-letniej torby EM5, 25/1.2, 56/1.4 i 17/1.8 i wybrałem się na spacer po cmentarzu w Łodzi z przewodnikiem. Torba nie przeszkadza, a słuchając przewodnika przy okazji fotografowało się świetnie i miałem z tego kilogramy frajdy. Czy nie o to chodzi w hobby?
I co z tego, że zdjęcia lądują w szufladzie. Liczy się fakt obcowania z aparatem. Takim którego chce się wziąć do ręki. I który jest po prostu fajny.