Tegoroczny urlop postanowiliśmy spożytkować na spełnienie jednego z podróżniczych marzeń - obejrzenie zachodniego wybrzeża USA i jego fantastycznych krajobrazów. Do tego skaptowaliśmy na wyprawę moją kuzynkę z mężem. Stanowiliśmy połowę 8 osobowej grupy.
Wybraliśmy się z tym samym biurem i tym samym fantastycznym pilotem/ kierowca/ przewodnikiem, z którym przejechaliśmy kilka lat temu Nową Zelandię. Nie mogło się nie udać.
jako że tuż po podjęciu decyzji o wyjeździe wybuchła wojna która spowodowała kryzys większy od covidowego - już bilety lotnicze były sporym wyzwaniem.
Ostatecznie stanęło na rozwiązaniu najprostszym- bezpośredni lot z Warszawy do Los Angeles i z powrotem.
Jak widać- był to niezły galop. Przez dwa tygodnie zrobiliśmy 4300 mil, co daje średnią 500 km dziennie. Średnią.
Miłego oglądania
- - - - - - - - - - AKTUALIZACJA - - - - - - - - - -
Wylądowaliśmy w Los Angeles. Jako że różnica czasu to minus 9 godzin, mimo 12 godzin lotu lądowaliśmy o 15 czasu lokalnego. Po kontroli osobistej, Immigration - niektórzy mieli pewne problemy co przytrzymało nas dłużej na lotnisku, odebraniu samochodu i zostawieniu gratów w hotelu - została nam jeszcze chwila czasu na mały spacer po Los Angeles. Na zdjęciach - sala koncertowa im Walta Disneya (projekt Frank Gehry) -front i jej tyły ratusz LA, i dwa pstryki. Generalnie nuuda. Wszystkie zdjęcia w tej wrzutce- z telefonu.
- - - - - - - - - - AKTUALIZACJA - - - - - - - - - -
Dojedźmy szybko na północ -tam zaczną się widoki "woow" Na razie Hollywood, Beverly Hills i muzeum fundacji Paula Getty z pięknymi ogrodami i dziełami mistrzów wielu epok w tym np . Irysy Van Gogha. Oraz obserwatorium Gryffith.