W tym nawet jest pewna logika. Często łatwiej jest usunąć jakiś feler metodą wycięcia, niż staranną obróbką. Jeśli ktoś osiągnął fajny efekt bez kadrowania, to też dam mu przewagę nad kimś, kto po prostu zabawił się w chirurga
- - - - - - - - - - AKTUALIZACJA - - - - - - - - - -
Pora na ten konkretny kadr. Zacznę od tego, że jak wiem, że w kadrze jest królowa angielska zwiedzająca Pcim (lub dowolną inną miejscowość średniej wielkości w naszym pięknym kraju), to wiadomo, że szukam jej wzrokiem. Jak mam obojętny emocjonalnie kadr (autorze, wybacz), to daję się prowadzić wzrokowi. Wzrok ma taką brzydką cechę, że szuka obszaru, gdzie dużo się dzieje, czyli szuka kontrastu. Szuka też ludzkich twarzy, ale to nie jest ten przypadek. Tym razem wzrok nieuchronnie kończy w dolnych partiach kadru, czyli na kawałku lądu, skąpanym w słońcu. Nie sądzę, żeby taki był zamysł autora, więc odcinam ten kawałek i obrazek robi się ciekawszy, daje swobodę interpretacji. Ok, pozostają na obrzeżach kadru dziwne "cosie" wystające z morza, ale nawet najprostszy stempel rozwiąże ten problem. Dalej, to już tylko dopasowanie kadru na górze, najwyższa warstwa chmur nie jest zbyt ciekawa. Mamy szeroką panoramę, tniemy boki według gustu i modlimy się, żeby w sumie zostało regulaminowe 60%
Taki jest mój
bardzo subiektywny punkt widzenia.