Kolejne bardzo ciekawe zdjęcia i miejsca, które odwiedziłeś. Podobnie jak królik zwróciłam uwagę na opisy do zdjęć, zarówno pod względem przekazywanej w nich treści jak i poprawności stylistycznej. Brawo za to ode mnie, aż miło się czyta .
Kolejne bardzo ciekawe zdjęcia i miejsca, które odwiedziłeś. Podobnie jak królik zwróciłam uwagę na opisy do zdjęć, zarówno pod względem przekazywanej w nich treści jak i poprawności stylistycznej. Brawo za to ode mnie, aż miło się czyta .
Mądrzy ciągle się uczą, głupcy wszystko umieją (Apolinary Despinoix).
Wypoczynek w Vik był niezwykle potrzebny. Dwa ostatnie dni obdarzające nas obficie deszczem i zatrważająco mocnym wiatrem sprawiły, że potrzebowaliśmy się po prostu ogrzać nasycić ciepłą strawą, zrelaksować przy winie. I tak właśnie spędziliśmy ten wieczór. Warto nadmienić, że niestety ale noclegi na Islandii do najtańszych nie należą, co więcej jest niemały problem ze znalezieniem czegoś, co nie rujnowałoby budżetu a było jeszcze dostępne do zamieszkania. Pamiętam, że planując podróż nie raz kombinowałem i lekko przesuwałem miejsce noclegu aby zmieścić się w przeznaczonych na wyjazd środkach i nie przekroczyć 180-200 zł za dobę od osoby. Plusem natomiast jest zawsze wysoki standard hosteli, w których podróżujący znajdzie praktycznie wszystko, co jest potrzebne w czasie pobytu - dobrze wyposażone kuchnie, pomieszczenia do spotkań, wygodne łóżka, ładnie umeblowane hotele, czystość i schludność. Wszystko stoi na naprawdę wysokim poziomie i pojęcie hostel nabiera innego znaczenia.
Kolejnego dnia zaatakowaliśmy lodowiec Vatnajokull oraz jezioro Jökulsárlón. Ale po kolei..
Ruszamy jak co dzień z rana aby jak najwięcej zobaczyć, aby na wypadek jakiejś nieoczekiwanej przygody mieć zapas czasu. Kierujemy się w stronę lodowca. Niestety moim zdaniem oznakowanie na Islandii pozostawia wiele do życzenia. Aby dotrzeć do wraku Dakoty też się nieco musieliśmy pogłówkować, bo oczom nie ukazuje się wcale ogromna tablica z informacją "DROGI TURYSTO TO TU". Podobnie było z lodowcem. To tam? NIee, jedziemy dalej. Wiesz co, to chyba jednak tam? A było jakieś oznaczenie? No właśnie nie, nawigacja prowadzi na wprost, ale tu jest niby zjazd. Próbujemy? Naszym samochodem? Przecież po tej drodze nie damy rady? Hmm... A jak przejedziemy i nie będzie innego zjazdu? Taki właśnie ping-pong niewiadomych grał u nas w samochodzie od czasu, gdy zauważyliśmy coś przypominającego zjazd.
Zdecydowaliśmy się zjechać. Nasz samochód brodził w błocie, resory na każdym dołku przechodziły nieziemskie katusze a nam oraz większa obawa pukała w okna samochodu. Mijały nas samochody 4 x 4 (całe 3 w czasie naszego 25 minutowego tourne drogą w nieznane). Ale wiecie, że dojechaliśmy? I co najlepsze, to była właśnie ta droga, więc 1:0 dla nas za decyzję. Czapki na uszy w majowe południe i z aparatem strzelać w stronę lodowca.
15. Lodiwiec Vatnajökull
Niestety, widać, że lodowiec topnieje. Czytałem, że jeszcze 3 lata wcześniej było go zdecydowanie więcej. Proces postępuje.
16. LodiwiecVatnajökul
Schodzimy ze skał, z których wykonywaliśmy zdjęcia i kierujemy się w stronę samochody. Dwie wiadomości zła i gorsza. Zła - zgubiłem zaślepkę na sanki w moim aparacie, gorsza - będziemy musieli tą samą trasą wrócić do głównej drogi. Jak się okaże później to nie była najgorsza trasa jaką się poruszaliśmy.
Niedaleko lodowca znajduje się lodowe jezioro i plaża po drugiej stronie. O tej porze roku nie ma na nim tak dużo lodowych brył jak chociażby latem, gdy oddziela się ich naprawdę dużo. Jest jedynie mała namiastka ale i tak widok jest niezwykle ciekawy z racji na niesamowitą ich niebieską wręcz barwę. Zdjęcia były robione późniejszym wieczorem, być może to miało wpływ niemniej komu ich nie pokażę, to zawsze każdy pyta bądź o to, czy to jakieś podświetlenie, bądź czy efekt w photoshopie. Odpowiedź 2 x NIE. W tym miejscu organizowane są wycieczki amfibiami pomiędzy bryłami lodu. Trwa ona około 1h, My jednak nie skorzystaliśmy i podziwialiśmy to zjawisko z brzegu.
17. Jezioro Jökulsárlón
Z tego miejsca, wystarczy przejść na drugą stronę ulicy aby znaleźć się na diamentowej plaży pełnej od wyrzuconych z morza lodowych brył, przypominających przeróżne formy ludzkie, zwierzęce, itp..
18. Plaża nieopodal jeziora Jökulsárlón
19. Plaża nieopodal jeziora Jökulsárlón
Na nocleg udaliśmy się do oddalonego od jeziora o 80 km Höfn.
20. W drodze
21. W drodze
Fotografuję OM-D EM-5 II, mZD 12-40 2.8, mZD 45 1.8, mZD 75-300, mZD 60 2.8 macro, Samyang Fisheye 7.5
Fantastyczne krajobrazy, niesamowite kolory i bardzo ciekawy opis z wyprawy - brawo!
Ciężki tydzień, dużo pracy, mało sił... Nie było jak się zebrać do opisania kolejnego dnia. Ale jutro lub w sobotę wrzucę kolejny fragment.
Fotografuję OM-D EM-5 II, mZD 12-40 2.8, mZD 45 1.8, mZD 75-300, mZD 60 2.8 macro, Samyang Fisheye 7.5
Żyj z całych sił i uśmiechaj się do ludzi, bo nie jesteś SAM...
Życie jest zbyt krótkie by przejmować się porażkami..
gulasz się szlaja - za królikami, po górach, Kambodża'17, Kolumbia'18, Islandia'22
miło mi poinformować że ponizsza praca trafiła do konkurssu na najlepsze foto sierpnia 2019
gratulacje
Zamieszczone przez osiem1984
Żyj z całych sił i uśmiechaj się do ludzi, bo nie jesteś SAM...
Życie jest zbyt krótkie by przejmować się porażkami..
gulasz się szlaja - za królikami, po górach, Kambodża'17, Kolumbia'18, Islandia'22
Dzisiejszy post nie będzie specjalnie długi a to z racji na fakt, że po dwóch tygodniach batalii ze zmianą pracy jestem totalnie wykończony . Ale i nie ma specjalnie o czym pisać, bo maskonury pewnie każde z Was widziało ot chociażby na fotografii. Ja osobiście mam wielką słabość do tych ptaszków i zawsze gdy patrzę na ich zdjęcia to poprawia mi się humor. Nie potrafię powiedzieć czemu tak jest, po prostu tak i już. Aby je zobaczyć w naturalnym środowisku pojechaliśmy specjalnie na daleką północ wyspy do Borgarfjörður Eystri.
Z maskonurami jest trochę tak, że można mieć szczęście i spotkać całą kolonię a można jeździć uparcie w różne miejsca i nie uświadczyć choćby jednego ptaszydła. My mieliśmy szczęście. Wcześniej udało mi się znaleźć informację, że właśnie tam gdzie pojechaliśmy jest największa szansa by je spotkać. Udało się!
Powyższy domek w czasie pory letniej jest zamieszkały. Gdy dzień i noc na Islandii stają się zimne (yyy... przecież tam wciąż jest zimno ) wtedy właścicielka nieruchomości przenosi się w miejsce, gdzie może ogrzać zziębnięte kości.
Fotografuję OM-D EM-5 II, mZD 12-40 2.8, mZD 45 1.8, mZD 75-300, mZD 60 2.8 macro, Samyang Fisheye 7.5
kolejna fajna porcja zdjęć, maskonury- pocieszne ptaszory
Karol + Olek + kilka szkiełek
Piękna jest ta Islandia.
"Skoro nie można wiedzieć wszystkiego co się da wiedzieć o wszystkim, to piękniej jest wiedzieć coś ze wszystkiego, niż wiedzieć wszystko o jednym" - B.Pascal 1854
Fuji X-T3 + XZ-2
Po dłuższym czasie wraca wspomnieniami do nie tak dawno odbytej wyprawy na wyspę ognia i lodu.
Głównym celem na kolejny dzień naszej przeprawy przez wyspę miał stać się wodospad Dettifoss, miał bo niestety nie udało nam się do niego dotrzeć. Po przejechaniu niekrótkiego odcinka drogą nr 1 a następnie, skręcając w inną mniejszą po ok 10 km powitała nas tablica informująca, że dalej nie pojedziemy z powodu robót drogowych. Ale jak to? Czyżby prace budowlane mogły całkowicie uniemożliwić dojazd do jednej z większych atrakcji wyspy? Jak się później okazało mogły. Ciężko nam było zrozumieć jak Islandczycy mają do tego luźny stosunek. Mam wrażenie, że w większości krajów zrobionoby wszystko aby umożliwić przeprowadzenie remontu drogi i zastosowanie objazdu, wydzielenie jednego pasa na ruch (który przecież na Islandii praktycznie nie istnieje). Objazdu brak, rozwiązania brak i co gorsza do diaska, kto wymyślił, aby taka tablica informująca o braku możliwości przejazdu znalazła się po 10 km od zakrętu a nie przy nim samym. Hmm... No cóż Dettifoss, nie tym razem..
Naszym pocieszeniem miał być wulkan Krafla i pomimo, że o tej porze roku nie wyglądał jak na większości zdjęć, które zachęciły nas do jego odwiedzenia (krater wypełniony wodą) to i tak warto było go odwiedzić, chociażby dla malowniczej scenerii.
W pobliżu wulkanu zatrzymaliśmy się na ciepły posiłek. W tych warunkach butla gazowa jest nieoceniona. Takie biwakowanie w terenie było dla mnie czymś nowym, do tej pory nie miałem okazję zaspokajać głodu w ten sposób ale wiecie co? Nie zamieniłbym ciepłego gulaszu w takiej scenerii na żadną restaurację na ekskluzywnym miejskim deptaku. Pooglądane, "obfotografowane" i pojedzone, no to w drogę..
Jedziemy do miejsca, gdzie ziemia bulkocze, wyrzuca z siebie opary i śmierdzi nieziemsko zgniłym jajem (oczywiście od siarki). Nasz kolejny przystanek to Námaskarð przepełnione małymi geotermalnymi źródłami. Tutaj ziemia jest wręcz rozrywana od drzemiącego pod jej powierzchnią piekła.. Swoją drogą świetne miejsce dla drona, spróbuję poszukać jakiś ujęć z mojego sparka a póki co, dzielę się tymi wykonanymi z mojej EM5 II.
Po wątpliwym zachwycie "zapachową jajecznicą" przejeżdżamy do urokliwej portowej miejscowości Husavik. To stąd jest organizowanych najwięcej wypraw obserwacyjnych na wieloryby. My z racji na brak czasu nie możemy sobie pozwolić na taką przygodę nie przeszkadza nam to jednak aby "poszwędać" się po miasteczku, odwiedzić port, zajrzeć do sklepów z pamiątkami.
Na koniec udaje nam się jeszcze zahaczyć o wodospad Godafoss. Nie mam jednak z tego miejsca zdjęć, którymi mógłbym się pochwalić, więc jeśli jesteście ciekawi jak wygląda to miejsce to odsyłam do wujka google.
Noc spędzamy w Akureyri.
Fotografuję OM-D EM-5 II, mZD 12-40 2.8, mZD 45 1.8, mZD 75-300, mZD 60 2.8 macro, Samyang Fisheye 7.5