Cześć.
ostatnio byłem w Czarnobylu, było to jeszcze przed pojawieniem się słynnego serialu na HBO, więc miałem to szczęście że jeszcze zmasowanego ataku turystów nie było. Miałem świetnego przewodnika Marka, który pokazywał mi najdziksze zakątki strefy. Napisałem pismo przed wyjazdem na Ukrainę do Olympusa z prośba o wypożyczenie nowego klocka EM x1 ale zlali mnie ciepłym moczem odpisując że jest tak ogromne zainteresowanie tym sprzętem, iż nie mają na stanie testowych modeli (akurat! mogli napisać że za cienki bolek jestem a ja przecież bym się nie obraził) No nic może to i lepiej, jeszcze by się okazało że mój poczciwy omd em1 niczym nie ustępuje dwa razy droższej i większej maszynce
Przygotowałem się do wyjazdu bardzo dokładnie, wiedziałem że są 3 strefy skażenia w zonie. Najsłabsza, w której nocowałem i tam znajdowało się miasto Czarnobyl, druga strefa środkowa, gdzie była Prypeć i opuszczone wioski oraz trzecia, najważniejsza z elektrownią i różnymi portami i zakładami gdzie teoretycznie skażenie było największe. Wszystkie te strefy były od siebie oddzielone posterunkami kontrolnymi, które posiadały specjalne bramki wykrywające skażenie. Nie było możliwości przejazdu z jednej strefy do drugiej bez kontroli na tych bramkach (wyglądały taj jak te na lotniskach) Zasada jest taka. Przekraczając strefę w jedną lub drugą stronę musisz być zeskanowany. Jeśli bramka zacznie piszczeć to znaczy że przyczepiły się do Ciebie jakieś skażone cząsteczki i wtedy musisz się cofnąć i wyczyścić ubranie. Jeśli się nie uda ubranie jest rekwirowane i nie interesuje to ochrony, że w zimę musisz wracać do hotelu na golasa lub w samych gaciach. Gorzej, jeśli stojąc nago nadal bramka piszczy w tedy oznacza to że albo przyczepiło się coś do skóry albo co gorsza taką cząsteczkę się połknęło. Na szczęście takich przypadków nie ma tam już od lat i wszystkie testy przechodziłem bez pikania a miałem ich do 10 dziennie a tych dni spędziłem w strefie 5 nocując w Czarnobylu cztery noce. Dobra rada jest taka, by nie ubierać się jak na wojnę do strefy w bojówki USarmy lub Helikona za dzikie pieniądze, bo możemy je stracić na bramkach Ja ubrałem się w spodnie robocze z kieszeniami (jedna para w zapasie), koszule flanelową (jedna w zapasie) i buty za kostkę trekingowe i nieprzemakalne z decathlonu (druga para w zapasie) miałem też nakrycie głowy w postaci kapelusza z rondem oraz (bardzo ważne) rękawice robocze które okazały się niezbędne, gdyż wszystko pokrywał tam kurz, pył cementowy i rdza.
Na wjeździe podpisałem dokument, że wszystko robię na własną odpowiedzialność a w razie mojej śmierci me organy wewnętrzne przechodzą na własność Ukrainy, tak mi przynajmniej przetłumaczył mój przewodnik Marek a on lubił sobie robić jaja, więc możliwe, że jednak organy wróciłyby do ojczyzny
Na wjeździe dostałem też specjalny wisiorek, który miał monitorować napromieniowanie jakie przyjmę przez te kilka dni oraz licznik geigera którego terkotanie będzie mi teraz od tej pory towarzyszyć dzień i noc.
Szlaban się podniósł i wjechaliśmy do strefy.
Może teraz napisze co ze sobą wziąłem jeśli chodzi o sprzęt fotograficzny, bo okazało się że dobrałem wszystko idealnie i gdybym tam wracał (a wrócę) to zabrał bym dokładnie to samo.
Do plecaka Lowepro Flipside Trek AW 450 L. włożyłem:
dwa korpusy omd em1
szkła:
mz 7-14 f2.8
mz 12-40 f2.8
mz 8 f1.8
statyw manfrotto befree
5 baterii do omd em1 + dwie ładowarki i wężyk spustowy którego jednak nigdy nie użyłem.
nic więcej nie wziąłem, żadnych lamp teleobiektywów filtrów itp.
Wszystko zależy oczywiście od przewodnika. Ja miałem takiego który zaprowadzał nie do danego budynku czy wioski i mówił. Tu spotykamy się za godzinę masz czas rób co chcesz, chodź tylko cicho by patrol ciebie nie usłyszał (jest zakaz wchodzenia do budynków a lotne patrole są dość częste ale jeżdżą tylko drogami praktycznie nie wysiadają z radiowozów. Jednak gdyby tak się stało i przyłapali by mnie na tym, że eksploruję budynek, to od razu eksmisja z Ukrainy a Marek miałby problemy z licencją przewodnika. To oczywiście teoria. W praktyce wszyscy się tam znają i przymykają oko. A przewodnicy nie każdemu chcą pokazać to co głęboko ukryte jest w strefie. Trzeba dużo wypić i zaskarbić sobie zaufanie w każdym razie dzięki temu miałem dużo czasu by pracować ze statywem i używać niskiego iso nie przekraczając 200 czasem 400. większość zdjęć robiłem za pomocą wielokrotnej ekspozycji ustawiając spust migawki na 2 sek. by uniknąć poruszeń. Wężyk okazał się zbyt upierdliwy w przestawaniu statywu i przymocowanego do niego aparatu w ogromnym pierdolniku jaki panował we wnętrzach budynków.
Na pierwszy raz to może tyle tego słowotoku. Oczywiście głównym tematem tego wątku będą zdjęcia, które poniżej z opisem zacznę systematycznie wstawiać. Jeśli was to zainteresuje to dajcie znać. Trochę tego napstrykałem, postaram się też trochę poopisywać to co będzie widoczne na zdjęciach.
ten znak ZONA jest namalowany na wszystkich pojazdach porzuconych w strefie, które brały udział w ewakuacji miast i wiosek oraz usuwaniu skutków awarii reaktora. Był on piętnem informującym że dany pojazd jest skażony i nie może już nigdy opuścić strefy. Dziesiątki takich aut, amfibii, czołgów, autokarów stoi po lasach i drogach rdzewiejąc tam od 33 lat.
- - - - - - - - - - AKTUALIZACJA - - - - - - - - - -
Zaraz po wjeździe do pierwszej strefy napotkałem przedszkole. to dość ciekawe miejsce budynek przypominał raczej dworek niż budynek użyteczności publicznej. ciekawostką jest to że przez te 33 lata wykluczenia, strefa kompletnie zarosła i to co kiedyś było pięknym miastem (bo było pięknym później to wyjaśnię) teraz znajduje się w głębokim lesie pełnym dzikiego ptactwa i zwierzyny. Pech tak chciał, że przez 4 dni lało jak z cebra więc większość zdjęć będzie z wnętrz budynków a mało plenerowych. Nawet jakby nie padało to jakoś nie zachwyciły mnie szerokie plenery zarośniętych miasteczek. Dla mnie nuda
Natomiast to co działo się w środku to inny świat. Przez kilkadziesiąt lat, mrozów, śniegów, deszczy i upałów, ściany wewnątrz nabrały takich kolorów że mojej wcześniejsze plany robienia albumu w konwencji BW spełzły na niczym i większość zdjęć mam w kolorze.
Tak też było w tym przedszkolu, gdzie ściany przybierały różne odcienie zieleni. to akurat sala do leżakowania. Porozrzucane zabawki robią ogromne wrażenie. Jednak nie dajmy się zwieźć, większość z nich poprzynosili stalkerzy i poukładali je do swoich zdjęć i filmów. to nie jest tak że wszystkie porzucone rzeczy w strefie pamiętają moment wybuchu. Ktoś tam dba o to byśmy tak myśleli i by eksploracja była bardziej dramatyczna. Będzie to widac na innych zdjęciach gdzie ilośc masek przeciwgazowych oraz książek komunistycznych jest większa niż w muzeum komunizmu w Moskwie.