Widzę, że bez większego żalu pożegnaliśmy Maroko. Zapraszam więc do kolejnej relacji z Afryki - mam nadzieję, że będzie dla Was ciekawsza.
Pierwszy raz byliśmy w Afryce na przełomie roku, po 9 miesiącach odwiedziliśmy ją ponownie. Znowu Kenia i kilka dni w Tanzanii. Tym razem będzie znacznie więcej zwierząt.
Zaczniemy po królewsku czyli od lwów.
327. Po dużych i mało miłych przygodach podczas przelotu do Tanzanii z kilkugodzinnym opóźnieniem dojechaliśmy do krateru Ngorongoro. To właściwie nie jest krater a kaldera czyli zapadły wulkan. Wewnątrz tej ogromnej przestrzeni żyją niemal wszystkie duże zwierzęta Afryki - wyjątkiem jest żyrafa, dla której zbocza kaldery są zbyt strome do pokonania. Poniżej na zdjęciu widok z krawędzi tejże kaldery na Park Narodowy Ngorongoro
328. Podczas poprzedniej podróży widzieliśmy tylko dwie lwice i niestety nie udało nam się zaobserwować żadnego lwa. Po zjechaniu na dno kaldery naszym oczom ukazał się poniższy obrazek. Wyglądało na to, że to leży lwica potrącona przez jeepa z turystami.
329. Gdy podjechaliśmy bliżej lwica zupełnie na nas nie reagowała.
330. Szybko jednak okazało się, że lwica tylko sobie wypoczywała na drodze bo zaraz się podniosła i nie robiąc sobie nic z samochodów, które się obok niej zatrzymały, zaczęła szukać czegoś przed sobą.
331. Jak się okazało, w pobliżu w trawie leżał jej partner. To nasze pierwsze spotkanie z lwem i to zaraz na początku naszej podróży.
332. Lwica podeszła do samca i zakręciła mu zadkiem przed nosem co od razu zachęciło go do działania.
333. I tak oto, po niespełna parunastu minutach od zjechania do wnętrza kaldery naszym oczom ukazał się dziki, w pełni tego słowa znaczeniu, seks