Nasz poprzedni pies miał 16 lat. Po jego śmierci (lipiec) miało nie być innego. Zwłaszcza żona nie chciała. Za dużo łez.
Aż pewnego dnia, w styczniu, kiedy było u nas minus 28 stopni w nocy, weszła mi suczka na podwórko. A że tutaj jest sporo psiaków, które są puszczone luzem, to pomyślałem: weszła, to wyjdzie
Nie wyszła. Nazajutrz rano wypełzła spod drzew i krzaków na końcu działki. Co było robić? Bała się okrutnie. Udało się zrobić zdjęcia. Potem objazd sąsiadów, sklepów, FB. Nikt nic. Podobno tu gdzie obecnie mieszkam, bardzo często wyrzucane są psy z samochodów - mało domów, lasy, do miasta 25 km... Weterynarz podjechał, obejrzał, ocenił na 4-8 lat. Chipa brak. A że mróz ogromny, to najpierw 2 noce w garażu, potem kilka w ganku a potem miękliśmy coraz bardziej. No i chyba jakoś po 2 tygodniach wylądowała na posłaniu w domu a teraz już nas nie odstępuje na krok.
Rok nam minął. Po drodze badania, szczepienia, sterylizacja.
Psina to chodzący rozweselacz. Niezdarna, leniwa, biega szybko ale nie za dużoMa wbudowany budzik (około 6.00). W domu zachowuje się idealnie. Nie brudzi. Uwielbia smycz, w lesie może węszyć godzinami, słucha się jak ma ochotę, a dokładnie to jak nie ma rozpraszaczy - dlatego też obecnie się szkolimy. No i zaczęła pilnować domu i podwórka - aż za bardzo
Już się nie boi, można ją pogłaskać bez jej napinania się, macha ogonem, nauczyła się bawić piłkami i szarpakami. Czasem boi się wejść do domu, czasem się skuli, zwłaszcza jak się weźmie ścierkę do ręki.
Nie mamy pojęcia skąd to przypełzło. Chyba raczej nie urwała się z łańcucha. Ale raczej nikt o nią nie dbał. Pazury zawinięte, po wyczesaniu było 2 reklamówki podszerstka (przydaje się na krety), zero komend i zabawy.
Ale tak spokojnego, cierpliwego i mądrego psa to ja jeszcze nie miałem.