Ameryki nie odkrył. Trąbią o tym od co najmniej 50 lat.

Co do samej istoty twierdzenia, nie odnosiłbym go do wszystkich typów fotografii. Zwykle stosują się do tej zasady ci, którzy robią cykle dokumentalne. Ale już np. streetowcy lubujący się w zdjęciach a la Matt Stewart, bazujący raczej na decydującym momencie i "sile" jednego kadru, już niekoniecznie.
Nie wiem, czy nie lepsze byłoby tu np. określenie "wnikliwe", bo zdjęcia turysty pstrykającego radośnie targowisko gdzieś w Indiach też są w jakimś sensie prawdziwe, mimo że taki fotograf porusza się najczęściej "po powierzchni".
Inna kwestia: Czy przemyślana fotografia krajobrazu naturalnego jest "prawdziwa"? Zdjęcia zrobione w szkockich górach przez Stephena Shore'a określiłbym prędzej jako "wnikliwe", choć pewnie trzeba poszukać jeszcze bardziej adekwatnego wyrażenia (Shore jako Nowojorczyk potrzebował kilku lat oswajania się z górami, żeby stwierdzić, że jest stanie dobrze zabrać się za ten temat).
Jeszcze inna sprawa: Czy zawsze oglądając reportaże wyglądające na prawdziwe/wnikliwe możemy być w 100% pewni, że fotograf odpowiednio długo przygotowywał się do zdjęć? Odkąd kolektyw Sputnik Photos pochwalił się swoją "kuchnią", będę miał problem z uznaniem ich kolejnych projektów za prawdziwe.
