-
3 załącznik(ów)
Islandia 2018
Dzień dobry po bardzo długim czasie. Minęły z 2 lata odkąd miałem okazję aktywniej działać na forum ale fotograficznie, nie był to czas stracony. Udało mi się odwiedzić kilka ciekawych miejsc jak chociażby Islandia, Czarnogóra, Wietnam. Długo zastanawiałem się, czy zacząć od najlepiej pamiętanej i ostatniej podróży do Wietnamu z marca tego roku, czy może nie burzyć kolejności i pisząc o Islandii dać pretekst do odświeżenia nieco pamięci. Zapraszam w takim razie nieco zimniejsze klimaty, otulone prawie nieustającym wiatrem o pogodzie tak zmiennej, że jak mawia islandzkie przysłowie "jeśli nie pasuje Ci pogoda to poczekaj 5 min".
Islandia kusiła mnie od dłuższego czasu, bo taka trochę niedostępna, bo klimatycznie trudna, bo w końcu nie taka turystyczna, takie miałem wyobrażenie o tym kraju i muszę przyznać, że pomimo wzrastającej liczby turystów, wciąż mój pogląd od niej nie odbiega od pierwszych myśli.
Ekipa gotowa (ja, mój najlepszy przyjaciel i brat cioteczny), bilety są, termin jest (maj 2018) pora ruszać. STOP zmiana lotów w Wizzair! Bookujemy bilety, tym razem zmieniamy destynację wylotu z Warszawy na Poznań, bo terminy ciekawsze a i cena lepsza. Wszyscy gotowi? Można zaczynać? A więc ruszamy! Stop. Nigdzie nie lecimy, zmiana lotów w Wizzair. Znowu? No co jest? No dobra do trzech razy sztuka. Ponowna zmiana destynacji, wylot ponownie z Warszawy, cena super, lecimy! Jakieś 4 godzinki drogi i przywita nas już prawie nocną porą stolica Islandii - Reykjavik.
Jesteśmy na miejscu. Na lotnisku pytamy o miejsce, w którym znajduje się wypożyczalnia samochodów. Życzliwy Pan pracujący na lotnisku - Polak - podpowiada, że musimy dojechać lotniskowym autobusem. Wsiadamy. Czekamy na odjazd. "Teraz przylecieliście? " - pyta nas żeński głos z kabiny autobusu. No proszę Polka, a to ci. Autobus zawozi nas do wypożyczalni. Pokazuję dokumenty dot. wypożyczonego auta panu, który o dziwo okazuje się zgadnijcie kim .. ;) Czy tu znajdują się sami Polacy - pierwsza myśl.
Z racji na porę oglądamy szybciutko samochód (pierwszy błąd, którego potem przy oddaniu auta żałowaliśmy) i koło 01:00 nad ranem ruszamy w kierunku złotego kręgu. Tej nocy nie ma specjalnie czasu na spanie dlatego po przejechaniu połowy dystansu i uniknięciu kilkukrotnie "potrącenia" nisko latających ptaków zatrzymujemy się na 2 godzinną drzemkę.
Budzi nas wschód słońca, do celu jest już niedaleko. Pierwszą atrakcją, którą odwiedzimy będzie Geysir teren gejzerów, gdzie najbardziej znany o tej samej nazwie niestety od lat 60-tych XX nie wybucha sam z siebie. Aktywuje się jedynie podczas trzęsień ziemi. Mimo to atrakcją pozostaje wciąż aktywny i wybuchający nawet co 4-5 min Stokkur. Rewelacja! Tym bardziej, że wokół bulgocze ziemia, unoszą się opary, czuć zapach zgniłego jaja..
Należące do złotego kręgu þingvellir - dolinę, gdzie jak zwykło się mawiać obradował pierwszy światowy parlament pominęliśmy. Sporo czytałem o tym miejscu, podpytywałem na forach, grupach, oglądałem zdjęcia. Bazując o te materiały nie sprawiła wrażenia na tyle ciekawego miejsca, by koniecznie je odwiedzić.
Nie mogliśmy jednak ominąć najsłynniejszego islandzkiego wodospadu Gullfoss (złoty wodospad). Wody rzeki spadają z impetem po dwóch progach, wysokich na 11 i 21m, by potem płynąć głębokim na około 70 metrów i długim na ponad 2km wąwozem. Wiele rzeczy widziałem i wieloma miałem okazję się zachwycić ale ten wodospad naprawdę wgniata w ziemię. Oj sporo spędziliśmy czasu zachwycając się jego pięknem. Moi kompani masakrowali swoje karty w aparatach i telefonach a ja po prostu patrzyłem zastanawiając się jak kurczę piękny potrafi być świat..
-
Dobrze się zapowiada, świetne zdjęcia i ciekawy opis :) czekam na więcej.
-
Oj zazdroszczę wyprawy, piękne miejsca i zdjęcia :)
-
Miło z Tobą podróżować, widoki piękne i kapitalna narracja. Piszę się na wszystkie Twoje wyprawy (nie ruszając "pupy" z krzesła. Pozdrawiam
-
Bardzo dziękuję za pozytywny odbiór już na samym wstępie. Pełen motywacji postaram się odwdzięczyć dalszą częścią relacji. :)
-
Dołączam się do motywujących i niecierpliwie czekam na ciąg dalszy:-)
-
Mamy już minutkę po północy, więc spieszę donieść, że ciąg dalszy już dzisiaj w godzinach popołudniowo - wieczornych :)
-
4 załącznik(ów)
Już pierwszego dnia zostaliśmy niezwykle oczarowani. Ciężko opisywać zjawiskowy Gulfoss, bo ani najlepszy opis ani najznakomitsze zdjęcia nie oddadzą piękna tego miejsca. Wiecie, co w takim momencie daje największą przyjemność? Wyłączenie aparatu, schowanie do torby, całkowite zapomnienie, że gdzieś trzeba zarejestrować obraz, bo może ucieknie, światło się pogorszy, coś zmąci plastyczny obraz całości. Lepiej o tym nie myśleć i pozwolić po prostu oczom i duszy zachwycać się otaczającym zjawiskowym widokiem.
Islandia jak pewnie wiecie jest "cholernie" droga. No niestety tutaj ciężko jest poszaleć, szczególnie kiedy ma się w planach zobaczyć jak najwięcej. Dlatego planując wyjazd dokładnie przeanalizowałem, gdzie możemy się zatrzymać na nocleg aby nie zrujnować założonego budżetu i gdzie zaopatrywać się w zakupy. Tutaj nie do przecenienia są sklepy sieci Bonus z różowym prosiakiem w logo, w których można jak na warunki Islandzkie w miarę przyzwoicie zaopatrzyć się w prowiant i nie zbankrutować.
Ruszamy w drogę. Musimy dojechać do wodospadu Skogafoss przed którym znajduje się kemping. Na nim spędzimy naszą drugą noc. Krajobraz na naszej trasie jest surowy, pozbawiony drzew, krzewów, miejscami wręcz księżycowy.
Od czasu do czasu pojawiają się w oddali pojedyncze domki. Jak żyć w takim miejscu, z dala od ludzi od cywilizacji? A jednak ludzie znajdują szczęście w takim odosobnieniu, w tej wszechogarniającej ciszy, odnaleźć piękno w jakby nie było trudzie dnia codziennego.
Udając się w podróż po Islandii założyliśmy, że obiady będziemy gotować sami w trasie, najlepiej na tle pięknego widoku. W sumie nigdy wcześniej nie praktykowałem takiego typu podróżowania może dlatego taki wyjazd wywoływał we mnie taka ekscytację. Z polski zabraliśmy palnik do butli gazowej, tę natomiast z oczywistych powodów związanych z lotem mieliśmy zakupić na miejscu. Niestety palnik, który zabraliśmy ze sobą nie pasował do żadnej z oferowanych na Islandii butli gazowych. Warto wspomnieć, że te kupuje się na stacjach benzynowych i jest to bardzo popularny i pożądany produkt. Musieliśmy kupić niestety komplet.
Z każdą minutą pogoda się pogarsza. Źle to wygląda. Mały deszczyk po kilku minutach zmienił się w rozbijającą się o szyby naszego małego Forda ulewę. Mało widać a przecież mamy jeszcze zobaczyć dwa wodospady! Jeszcze 2 godziny temu zachwycaliśmy się znakomitą pogodą przy Gulfossie prześmiewczo wspominając opinie o zmiennej pogodzie na Islandii.
Zatrzymujemy się przy wysokim na 60m wodospadzie Seljalandsfoss. To co wyróżnia ten wodospad to możliwość przejścia pod strugą wody. Niestety pada tak mocno, że postanawiamy poczekać na nieco lepsze warunki. Czekamy, czekamy i ... czekamy. Szyby w samochodzie parują coraz mocniej, przestajemy cokolwiek widzieć a jedynie dźwięk i częstotliwość uderzających kropel deszczu daje nam znać, czy nadszedł już czas by ruszyć nasze 4 litery z siedzeń.
Czekanie zdaje się nie mieć końca. Wychodzimy, bo nigdy nie przestanie - ktoś z nas wpada na genialny pomysł i po chwili w strugach deszczu udajemy się pod wodospad.
Po 5 minutach jesteśmy całkowicie przemoczeni tak od deszczu jak i od wody z wodospadu, która rozbryzguje się dookoła w promieniu kilkudziesięciu metrów. Wrażenia jednak bezcenne.
Zmarznięci, zmęczeni i niewyspani (bądź, co bądź poprzednią noc spędziliśmy w samochodzie, w którym spaliśmy może z 2 godzinki) ruszamy na kemping. Jedyne, o czym myślimy to ciepła kąpiel, posiłek i sen.
Dojeżdżamy na kemping. Przed nami ostatnia atrakcja dzisiejszego dnia - Skogafoss. Z boku wodospadu znajduje się podejście na jego szczyt. Decydujemy się na ten ostatni wysiłek. Im wyżej, tym podejście sprawia większy problem głównie z racji na silnie wiejący wiatr. To właśnie on moim zdaniem jest największą zmorą na Islandii. Nie dodałem jeszcze, że temperatury w maju oscylowały w granicach od 3-4 do ok 8-9 stopni Celcjusza.
A po zejściu szybki ciepły posiłek, kąpiel z prysznicem na monety (5 min ale woda jakże przyjemnie ciepła po całym zimnym, deszczowym i wietrznym dniu), rozgrzewający trunek wysokoprocentowy i zasłużony sen.. Dobranoc.
-
Jutro spróbuję wrzucić kolejne zdjęcia.
-
W prawie każdej wiosce jest basen z ciepłą wodą - najlepszy sposób na rozgrzanie na Islandii! Pływanie w odkrytym basenie w trakcie deszczu i podziwianie krajobrazów - bezcenne.
Na lotnisku widziałem baner reklamowy - "po co nam węgiel skoro mamy ogień".